Niepokój bycia sobą wśród duchów.
Mistycyzm, którym przesiąknięta jest najnowsza płyta Tomasza Dąbrowskiego
i towarzyszących mu muzyków mógł być balastem ciągnącym całość na dno tożsamości muzycznej. Począwszy od instrumentu – trąbka, na której gra Dąbrowski to instrument należący niegdyś do Tomasza Stańko (wypożyczony muzykowi przez córkę legendarnego trębacza, Annę) na aranżacjach i artykulacji skończywszy.
Nic z tego.
Ten album to nie inercyjny, wygodny dryf tylko karkołomny zjazd po wzburzonych pięcioliniach dźwiękowego wodospadu, który aż kipi od nierzeczywistości.
Nuta po nucie, na naszych oczach zamazuje się droga powrotna do strefy historycznego komfortu, która na ‘The Individual Beings’ po prostu nie ma racji bytu.
Tomasz Dąbrowski – Music wraz z zespołem grają istny jazz astralny – taki, którego obecność czujemy długo po fizycznym zetknięciu z falami dźwiękowymi.
To wręcz niesamowite jak głęboko potrafią one drenować nasze wnętrza i napełniać je obcą materią, z którą, od chwili pierwszego kontaktu, musimy nauczyć się współistnieć.
Ta nowa sytuacja, pełna nieoczywistych pulsacji, stanowi tak naprawdę jedynie wstęp do długiej znajomości z kimś kto bezkompromisowo zaznacza swoją obecność używając do tego momentami niewygodnych, ale zawsze nieprawdopodobnie ekscytujących impulsów.
Wiele na tym wydawnictwie jest materii niewidzialnej, która przejmuje rolę naturalnego dopowiedzenia wszystkiego co zostało zagrane, jednakże trzeba oddać Tomaszowi Dąbrowskiemu, że nie tylko udźwignął ciężar legendarnej trąbki, ale także przemówił nią po swojemu, w sposób nad wyraz oryginalny.
Odwaga stawienia czoła czasom minionym i dźwiękom już zagranym.
Przeszłość odciska spory ślad na muzyce Dąbrowskiego, ale przefiltrowana przez jego wrażliwość i nieposkromiony lot ku nieznanemu jej nie dominuje.
Siłą napędową ‘The Individual Beings’ jest pokorna innowacyjność, która pozwala budować, ale na szczęście nie na zgliszczach historii. Stąd ten idealny balans dziejowy – klasyka swobodnie przenika teraźniejszość dając finalnie nowe życie dźwiękom, które w pierwszym kontakcie wydają się być blisko znajome.
I nie jest to słuchowa aberracja – w każdej zagranej na ‘The Individual Beings’ nucie wybrzmiewa nutka przeszłości otulającej nas kokonem pełnym ciepłych wspomnień. W ten sposób, uruchamia się w nas chęć poszukiwań, budzenia skojarzeń i planowania powrotów do wyciszonych fragmentów pamięci…a to tam właśnie odkrywamy tak naprawdę właściwe oblicze tej płyty.
Pod pierwszą warstwą wszechogarniającej nostalgii napotykamy kolejne, ale już o zupełnie innej konstrukcji emocjonalnej. Sporo tu nowoczesnego, posępnego ambientu, chłodnego rozedrgania i eksplozywnej rytmiki przypominającej nam o roczniku tej muzyki.
Pokłon tak niski przed ideałem, że słychać go w każdej częstotliwości.
Elegancja i takt z jaką Tomasz Dąbrowski wskazał miejsce Tomaszowi Stańko na tej płycie są poruszające. To nie zaproszenie a szerokie otwarcie drzwi przed kimś kto nigdy nie był traktowany jak gość w świecie młodego trębacza.
To naturalne, że w trakcie odsłuchu uśmiechamy się słysząc partie grane przez Dąbrowskiego – za każdym razem , czy tego chcemy czy nie, pojawia się myśl ‘zupełnie jak Stańko’…
Jednakże to nie jest zarzut a właśnie największa moc ‘The Individual Beings’ – mamy rok 2022 i oto słyszymy jedną z najważniejszych trąbek w polskim, i nie tylko, jazzie. Gra tak jakby momentami miało nie być ‘za chwilę’. I to nie jest już kwestia używania czyjegoś języka tylko właśnie przemawiania własnym, nowo zagranym dialektem, który każdy z nas na nowo musi odkodować.
Czy słyszę Tomasz Stanko w tej muzyce? Oczywiście, że tak, ale słyszę w niej jeszcze kogoś i to znacznie głośniej, dosadniej. To Tomasz Dąbrowski, który dodał tak wiele od siebie do tego strumienia muzycznych scaleń, powiązań i podświadomości, że powstał z niego osobny nurt.
Wielka owacja za to, ponieważ udała się sztuka niebywała: zagrać własny, niepowtarzalny materiał i jednocześnie oddać nim hołd komuś, kto z przyjemnością przegląda jego zapis nutowy.
Siła, która wytycza nowy, najtrudniejszy szlak na wielokrotnie zdobyty szczyt.
Z połączenia czasu przeszłego i przyszłego powstał teraźniejszy nieprzemijalny – niczym szyfr, który niesie w sobie wiele tajemnic czyniących go niezwykle pociągającym podczas każdego odsłuchu.
Bez wątpienia, to zasługa niesamowitego wyczucia Dąbrowskiego, który bez opamiętania przenosi się w czasie w trakcie tej sesji nagraniowej, ale ani razu nie przekracza tej bardzo cienkiej linii oddzielającej inspirację od aspiracji.
Każda nuta jest dowodem na jego ogromną dojrzałość i, co za nią idzie, pokorę muzyczną, za którą podąża echo tego co było mu dane usłyszeć i zobaczyć. Przetwarza to wszystko przez swój własny, bardzo misternie utkany filtr po to by na końcu usłyszeć przede wszystkim siebie. Rzadka umiejętność.
Niełatwy, zawiły, ale bezdyskusyjnie najciekawszy sposób na stworzenie takiej narracji, której słucha się z zapartym tchem od pierwszego do ostatniego taktu.
Nagroda za ponadczasową inteligencję.
‘The Individual Beings’ to muzyka, w której wybrzmiewa głębokie piękno miejsc w ludzkiej duszy, do których nie dociera światło z nieostrością, zapętleniem i wielokrotnie złożonymi znaczeniami myśli i słów, które próbują je opisać.
To 24 karatowy geniusz muzyczny zmuszający słuchacza do wysiłku poznawczego
i pełnego zaangażowania w to metafizyczne doświadczenie. Bije w tym wszystkim więcej niż jedno serce więc o chwilowe arytmie nietrudno, ale utrzymują one nas w stanie podwyższonej koncentracji dzięki czemu odczuwamy każdy pojedynczy mikrowstrząs zapisany w partyturach muzyków.
Najnowszy album Tomasza Dąbrowskiego w niezwykle przemyślany sposób kreuje nowy rodzaj wrażliwości bazujący na nieustającej grze aluzji, podtekstów i reminiscencji. Przez cały czas podążamy za znanymi nam odgłosami, ale w przeciwnym kierunku do źródła, w którym powstały…
Trzeba nie lada talentu by zagrać unisono z echem czasu i co ważniejsze, nakłonić je do własnego tempa.
Poruszający album.
Gęsty od zarówno tak dobrze znanej magii jak i tak bardzo wyczekiwanych niespodzianek. Jego odurzająca zawartość nie ma terminu przydatności.
To zasługa receptury, która nie zakładała najmniejszych kompromisów i nigdy nie była przedmiotem jakichkolwiek ulepszeń.
Przekazywana z ust do ust przez dekady trafiała wyłącznie do tych, którzy przepisywali ją w niezmienionej postaci, ale swoim charakterem pisma.
Last modified: 2024-03-22