
Grał z wielkimi i wielcy chcieli grać z nim….bo sam był wielki.
Janusz Muniak jest jedną z najważniejszych postaci w polskim jazzie. Fenomenalny saksofonista, kompozytor i aranżer. Mentor z krwi i kości, chętnie grający z młodymi, początkującymi muzykami. A słuchając 'Question mark’ – jednej z najwybitniejszych polskich płyt jazzowych nie ma wątpliwości, że wszyscy mogli uczyć się od Muniaka kunsztu zarówno wykonawczego jak i kompozytorskiego.
Ten album jest po prostu dziełem perfekcyjnym. Oglądanie pojedynczych nut pod mikroskopem nie ma sensu…ta muzyka ma swój największy czar w kompletności przekazu. Osobiście nie słyszałem zbyt wielu płyt tak równo i zwarcie brzmiących, na których każdy utwór jest świetnie zaplanowanym spotkaniem muzycznym. Dodatkowo, ta sesja jest niesamowicie zrealizowana, z wielkim oddechem i przestrzenią..przez co odsłuch nie męczy ani chwilę.
Wbrew tytułowi, otwierający album 'Przejażdżka walcem’ ma w sobie tyle polotu i lekkości, że aż trudno oprzeć się pokusie rozłożenia ramion i biegu przed siebie. Cudownie poprowadzona partia bębnów i basu z doskonale akcentującym piano przenosi nas od samego początku do krainy beztroski. Teraz nie czas na rozmyślania. Teraz gra Muniak. I gra z takim wyczuciem, na takim luzie…słychać dosłownie jak układa te nuty w trakcie gry. Dzięki chwytliwym melodiom saksofonu momentami robi się naprawdę 'przebojowo’ i choć później piano daje sygnał do bardziej freestylowej gry to ta 'muniakowa lekkość’ już nie znika do końca.
Trzeba przyznać, że poza liderem, pozostali muzycy wypadają rewelacyjnie. Wspomniane solo na fortepianie (Paweł Perliński) oraz partia gitary (Marek Bliziński) to naprawdę niezapomniane fragmenty tej kompozycji, w których aż trudno przypomnieć sobie kiedy ten utwór się zaczął..jedynie pragniemy by się nie kończył. Oto jak brzmi jazzowa liga mistrzów.
Drugi na płycie 'Taniec pawia’ bezceremonialnie zmienia nastrój. Robi się gęściej za sprawą elektrycznego piana wypełniającego wszystkie wolne miejsca w tej niezwykle szerokiej panoramie dźwiękowej a także dość nerwowej gry bębnów, które w doskonały sposób podkręcają burzliwą partię saksofonu Muniaka.
To zdecydowanie mocniejsze uderzenie i jest tu więcej okazji do uwolnienia fantazji poszczególnych muzyków i każdy z nich skwapliwie z tego skorzystał…ale raz po raz przywoływani przez Muniaka głównym motywem wracają by przygotować grunt pod kolejne błyskotliwe popisy. I tak jest do samego końca, do ostatniego echa. Uczestniczymy w pokazie muzycznej erudycji, po którym lepiej zamilknąć.
Bezkompromisowość tego albumu jest jedną z jego największych zalet. Czuje się mocną rękę prowadzącego – to sprawiedliwe rozdawanie ról, równość partii i przede wszystkim spójność zespołowa nie jest przypadkiem.
Muniak rozpisał wszystkie partie w taki sposób, że nikt nie mógł czuć się niedoceniony a jednocześnie nie mamy najmniejszych złudzeń kto gra tu…pierwszy saksofon. Lider może być i jest jeden, ale nie wywyższa się muzycznie co jest dość rzadko spotykane w takich projektach. Wielkość muzyczna Muniaka nie przesłoniła mu celów tej sesji i w rezultacie powstał ikoniczny wręcz album.
Po przeszło 4 dekadach od wydania wszystkie tytułowe znaki zapytania zniknęły. Dlatego dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z dziełem ponadczasowym.
Takim, o które ktoś, kiedyś Was zapyta. Prędzej czy później.
Last modified: 2024-03-23