Ta płyta to jeden z najlepszych przewodników po mapie polskiego jazzu lat 70’tych. To także doskonały narrator, który opowie o Katowicach tamtych lat. To miasto było niezwykle ważne na jazzowej mapie Polski. Tutejsza Wyższa Szkoła Muzyczna stworzyła w 1968 roku jako pierwsza w kraju Wydział Muzyki Rozrywkowej, którego dziekanem przez 12 lat był Zbigniew Kalemba, który szefował także Katedrze Jazzu i Muzyki Rozrywkowej.
Ten album jest idealnym przykładem, że te wszystkie decyzje były po prostu idealne. 'Music for my friends’ to muzyczna przestrzeń, w której spotkali się wykładowcy i uczniowie.
Niezwykła historia, magia Katowic w pełnej krasie.
Liderem zespołu, dyrygentem, aranżerem oraz jednym z kompozytorów został w naturalny sposób właśnie Kalemba, który skupił wokół siebie muzyków, którzy albo już wtedy byli rozpoznawalni albo niebawem mieli być.
Gogolewski, Śmietana, Wegehaupt, Okoniewski, Szymański…to tylko niektórzy z tych, którzy wzięli udział w nagraniach.
Ta płyta ma przecudowną aurę. Dzięki bardzo wyraźnemu zróżnicowaniu kompozycji mamy tu wszystko co najbardziej urzekające zarówno w jazzie, ale także i klasycznym podejściu big-bandowym. Jest szaleństwo, jest elegancja, jest improwizacja, ale też i zespołowa dyscyplina.
Niesamowicie przemyślane wydawnictwo – dowód niebywałej wyobraźni Kalemby, który na warsztat wziął także utwory zagranicznych ikon jazzu.
Wszystko zaczyna się wzorcowo – 'Happening’, autorstwa Kalemby, to otwarcie rodem z najlepszego big-bandowego koncertu. Tego właśnie oczekujemy od takich formacji – szybkie wejście i tempo rozkręcone w kilka sekund. Jazzowa spirala kręci się naprawdę szybko i dzięki świetnej aranżacji słuchamy tego jak najlepszej opowieści – co chwilę pojawiają się znakomite popisy solowe a pod nimi cały czas niezmordowana sekcja rytmiczna pali ogień.
Niesamowita kultura wykonania – czuć, że lider prowadzi to mocną ręką, ale dzięki temu dostajemy kompozycję zwartą i bardzo wyrazistą.
Klasycznie dla big-bandów po piorunującym wejściu tempo zwalnia do granicy wyczuwalnego tętna.
Klasyk 'Li’l Darling’ z repertuaru Neala Heftiego zagrany został z tak olbrzymim szacunkiem dla oryginału, że aż miło słuchać jak Big Band Katowice oddaje swoisty hołd muzyce tego legendarnego trębacza. Przepiękne, nieco zapomniane już granie z mnóstwem ciepła, delikatności i klasycznego szyku.
To taka chwila gdy robi się naprawdę bardzo wykwintnie.
Jednakże big band rządzi się swoimi prawami i Zbigniew Kalemba wiedział o tym doskonale serwując jako nr 3 jeden z najlepszych utworów na płycie.
’Sorcery’ autorstwa Keitha Jarreta to już światowy poziom aranżacyjny i wykonawczy. Tu Big Band Katowice pokazuje swoje fenomenalne oblicze. Ich wersja tego utworu jest po prostu perfekcyjna. Muzyka, która z powodzeniem mogłaby być motywem głównym dowolnej produkcji kina sensacji. Absolutnie mistrzowski groove i aranż rozpisany na wiele instrumentów czynią z tej wersji najlepszą wersję tego klasyka.
Niewątpliwie ogromna zasługa świetnie przemyślanej struktury i budowania dramaturgii – mamy tu miejsce zarówno na konsekwentnie bujający rytm a także popisy solowe, które tylko podkręcają rozedrganie całości. Tak powinien i zapewne chciałby brzmieć i grać każdy big band.
Lekcja do odrobienia dla wielu.
Zgodnie z przyjętą amplitudą, 'Ballada dla Alicji’ zwalnia i ponownie wprowadza słuchacza na jazzowe salony.
Gustowny moment skrzenia się nut..bez zbędnych fajerwerków.
Po prostu klasa sama w sobie, której mnóstwo na tym albumie.
Big Band Katowice jest niczym jazzowy concierge, który odkrywa przed nami piękno ich muzyki. Możemy czuć się naprawdę zaopiekowani. Niezależnie od strony krążka, tu nie będzie zaskoczeń i niekomfortowych sytuacji a całość tego doświadczenia zostawi po sobie naprawdę niezapomniane wspomnienia.
Last modified: 2024-03-23