Pokój na końcu ostatniego korytarza.
Stąd już trudno wrócić dokądkolwiek.
Głębiej od świdrujących myśli, dalej od wiecznie nienasyconych oczu.
Najniższy możliwy poziom w ludzkiej duszy, na którym można egzystować bezszelestnie. Za zamkniętymi drzwiami toczy się życie, które z rozmaitych przyczyn nie chce odkrywać przyszłości. Zakurzony projektor nieprzerwanie odtwarza wyblakłe, nieostre filmy na starej, spękanej ścianie…obrazy zmieniają się, ale czas ani drgnie.
Seans nostalgii rozpamiętującej swoje najlepsze chwile.
Ukojenie, mające swój początek w przekonaniu, że nie zawsze warto wybiegać do przodu…by nie porzucać miejsca, w którym każdy centymetr wypełniony jest wspomnieniami definiującymi sens istnienia.
Inny dla każdego, ale dla wszystkich tak samo ważny.
Inhalowanie się czasem przeszłym nie zawsze działa stymulująco jednakże w przypadku ‘The Turning Year’ wchłaniamy wyłącznie te emocje, w których lubimy przeglądać się wstecz.
Emocje minione, ale o ogromnym potencjale tworzenia następnych.
To nie musi zdarzyć się tu i teraz…ale z pewnością wróci.
Ta płyta jest niesamowitym bodźcem do uporządkowania wszystkich zakamarków pamięci i pozostawienia tylko tych zasobów, które mają moc uzdrawiającej kreacji.
I właśnie z nich mamy czerpać energię do kolejnych kroków w przód.
Bo czasem ‘cała wstecz’ oznacza nabranie rozpędu…
Album Rogera Eno roztacza niezwykle szczelną aurę wyciszenia.
Trudno usłyszeć świat zewnętrzny przez tyle warstw zabezpieczających nas przed impulsami codzienności. To ogromna zaleta tej sesji, pozwalająca w spokoju kontemplować każdy następny ruch.
Te niespiesznie zagrane dźwięki, spowite wszechobecną tajemnicą poruszają najczulsze punkty naszej wrażliwości. Trudno nazwać je wszystkie a jeszcze trudniej zaakceptować fakt, że nagle, pod wpływem tej muzyki, potrafią dojść do pierwszego głosu.
Dla wielu to mogą być tony nieznane, uprzedzam.
Smutek sączy się gdzieś w oddali naszego ciała podczas gdy melancholia ociera brawurowo o krawędź już i tak rozdygotanej aury.
Abordaż strefy komfortu staje się faktem.
Jeden po drugim, wybudzają się pogłosy przeszłości i rozchwiewają stabilną, wydawałoby się, teraźniejszość.
Jednakże wszystko ma tu swój głębszy, nieoczywisty sens.
Te nuty nie mają zaciskać pętli na naszym sercu…wręcz przeciwnie, umiarowiają jego bicie, zgodnie ze wskazówkami duszy.
Piękna, niezwykle oszczędna w wyrazie muzyka, której nadrzędną rolą jest przeniesienie nas do właściwej czasoprzestrzeni. To może być dalej niż nam się wydaje, ale przy takiej miękkości dźwięku żaden dystans nie wydaje się być problemem.
Zapętlone, a przez to niezwykle silnie oddziałujące, motywy fortepianowe wprowadzają nas w swoisty trans i gotowość do tej podróży.
Tchnie od nich ponadczasową klasyczną elegancją i namacalną wręcz zadumą kompozytora.
Powolne, przemyślane, artykułowane z przejmująco pasywną manierą.
Te pojedyncze dźwięki, ułożone w fascynującej urody sekwencje, są niewątpliwie najjaśniej lśniącym ozdobnikiem tego albumu i niosą w sobie największy ładunek emocjonalny.
A wspomniana powściągliwość jest olbrzymim atutem tego albumu – tworzy niezwykle szeroki horyzont interpretacyjny dla każdej wybrzmiewającej nuty.
Jak mało wystarczy zagrać by przemówić w tak dobitny sposób…
Introwertyczny, momentami wręcz wyalienowany ambient partii Rogera Eno rozszczelniają znakomicie rozpisane motywy quasi-orkiestrowe.
Ich pochmurna liryka staje się drugim głosem tego wydawnictwa.
Instrumenty smyczkowe pełnią arcyważną rolę aranżacyjną na ‘The Turning Year’ napełniając je tak bardzo wyczekiwanym powietrzem, dzięki któremu nie spadamy na dno pięciolinii…unosi nas brzmienie nadziei.
Muzycy Scoring Berlin zagrali z miękkością, wyczuciem, nienachalnie przenikając do subtelnej architektury tego materiału.
Będzie pusto, będzie cicho, będzie refleksyjnie.
Słuchając ma się niezwykłe wrażenie jakbyśmy byli jedynymi odbiorcami tej muzyki – jej immersyjność sięga naprawdę mentalnych rejestrów.
Izolacja, tym razem, jest stanem najwyższego pożądania więc jeśli go nie osiągniemy, będzie to oznaczać, że nie dotarliśmy do celu, który na ‘The Turning Year’ niezmiennie jest…za nami.
Kroki wstecz bywają najtrudniejszymi, ale w tym przypadku, prowadzą do miejsc, których nie warto zapominać po raz drugi.
Last modified: 2024-03-26