[Pisane w dniu 15 lutego 2022]
Dzisiaj kolejna rocznica śmierci Zbigniewa Seiferta…
Gdy umierał miał 32 lata.
Zdążył nagrać kilka płyt choć powinno być ich kilkadziesiąt.
Pozostawił po sobie przede wszystkim rezonujący w krwiobiegu żal, że ktoś z tak gigantycznym talentem odchodzi tak młodo.
Mogę się tylko domyślać, że mając tak nieprawdopodobnie szeroki horyzont muzyczny, nieskończone pokłady kreatywności, Seifert miał plan na o wiele, wiele więcej. Najbardziej chyba porażająca jest nieuchronność, z której przez kilka ostatnich lat życia zdawał sobie sprawę.
Pomimo to grał, nagrywał, występował.
I nie narzekał.
Zbigniew Seifert w bardzo młodym wieku stał się absolutnie ikonicznym muzykiem.
Symbolem skrzypiec w jazzie.
Wytyczał nowy, nieznany poziom emocji kreowanych za pomocą tego instrumentu.
Wykrzyczeć siebie całemu światu?
Zapłakać tuż obok naszych serc?
Burzyć kolejne ściany w drodze do absolutu twórczego?
Seifert, pomimo okularów, nigdy nie widział (na całe szczęście!) granic kreacji artystycznej.
Muzyczna wada wzroku? Raczej błogosławieństwo duszy.
Duszy człowieka, dla którego zapis na pięciolinii był niekończącym się pasmem detonacji.
W zasadzie, można śmiało powiedzieć, że to do Niego porównywani byli wszyscy jazzowi skrzypkowie, którzy grali 'po nim’.
Punkt odniesienia, do którego mało kto dotarł.
Ten album został wydany w 1979 roku – roku jego śmierci.
To próba utrwalenia choć fragmentów jego twórczości.
Utwory studyjne, koncertowe, zebrano to, co było dostępne.
Idea ta miała też drugi cel – dochód ze sprzedaży tej płyty został wówczas w całości przekazany Wdowie po Zbigniewie Seifercie..
Tyle 'na szybko’ można było zrobić by uhonorować pamięć po tym fenomenalnym muzyku.
Dzisiaj nie będzie spaceru po płycie, po utworach. Nie będzie rozmów i dywagacji.
Bo 'We’ll remember Zbiggy’ trzeba słuchać tak naprawdę w całkowitej ciszy.
To skupienie, które jest jednocześnie naszym hołdem.
Ten album jest absolutnie wyjątkowy.
Ci, którzy znają twórczość Seiferta będą po raz kolejny oczarowani.
Ci, którzy nie mieli okazji, najwyższy czas by posłuchać!
Ta płyta nie jest łatwo dostępna, ale tak bardzo warto się wysilić.
Takt po takcie…muzyka nieodwracalności.
Niezależnie od charakteru utworu, brzmienie skrzypiec Zbigniewa Seiferta na tej płycie niesie w sobie coś niesłyszalnego, ale tak bardzo odczuwalnego.
Nuty, które kłują w serce.
Na to trzeba być gotowym sięgając po ten album.
Za każdym razem.
ps. Łatwo mówić, gorzej wykonać…ja nie potrafię pogodzić się z faktem, że ten dźwięk urwał się tak szybko i tak nagle.
Last modified: 2024-03-27