Bicie serca działa w różny sposób na człowieka.
Jednych uspokaja, drugich wprawia w rozedrganie a jeszcze innych stresuje. Wszystko, podejrzewam, zależy od częstotliwości fal, które się od niego rozchodzą.
Album Nahorny Trio jest właśnie takim generatorem…szumów, hałasów, impulsów elektrycznych, ale też i piękna absolutnego.
Z jednej strony jest tu tyle liryki, wyciszenia i rozmarzenia a z drugiej niepokoju, tajemnicy i co by nie mówić, chaosu.
Styl Nahornego jako saksofonisty jest całkowicie rozpoznawalny…od ckliwych, uniesionych melodii po kaskady walących się nam na głowę dźwięków.
Granica między nimi niewidoczna a dystans liczony w długości palców. ta płynność nastrojów i elastyczność gry wprowadzają totalną nieprzewidywalność.
Trudno dojrzeć cel gdy nuty tworzą tak gęstą masę.
Trzeba zaufać Nahornemu, Perkowskiemu (bębny) i Ostaszewskiemu (bas), że ich wewnętrzny kompas wskazuje im bardzo precyzyjnie kierunek drogi.
A wiedzie ona przez żywą tkankę muzyczną, która tętni, pulsuje i zmienia się z każdym uderzeniem.
Improwizacja (’Miesiąc dobroci’) goni improwizację (’List Pedanta’), ale między nimi Nahorny zdołał umieścić też wyciszające momenty (’Ballada o dwóch serduszkach’), pełnych pastelowych nostalgii (’Na wysokiej cyrli’), które na tle tych chwil mocnych arytmii wypadają naprawdę kojąco.
Niesamowita płyta, jak na 1968 rok…pełna eksperymentu, niewiarygodnie szerokiego horyzontu muzycznego i zdecydowania. Czuć tu doskonale zaplanowaną koncepcję, nawet jeśli muzycy wprowadzają nerwowość to jest to działanie świadome.
Im głębiej w tę płytę tym bardziej hipnotycznie ona działa.
Udziela nam się to specyficzne poczucie swobody i pełnej bezkarności w igraszkach z tętnem.
Włodzimierz Nahorny to absolutnie wybitny muzyk, kompozytor, aranżer i dyrygent, który potrafi fenomenalnie spajać przeciwieństwa w muzyce, którą tworzy.
Z tych połączeń powstaje zawsze bardzo klimatyczna całość, w której odbijają się wszystkie najlepsze emocje, które znamy z muzyki jazzowej.
Posłuchajcie 'Serce Muniaka’ – to jedna z tych kompozycji, które wpływają w nas i już zostają mieszając się wewnątrz.
Dedykowana Januszowi Muniakowi, wybitnemu saksofoniście niesie w sobie tyle ciepła, że aż momentami robi się nieswojo.
Bardzo osobisty hołd muzyka oddany muzykowi.
Jakbyśmy czytali cudzy list.
Ten utwór świetnie też obrazuje nasze samopoczucie podczas słuchania, nawet gdy jest miękko i spokojnie to czuć, że ta muzyka jest substancją aktywną, której zachowanie jest trudno przewidywalne.
Kardiojazz pulsujący od 56 lat.
Rytm prawidłowy…z kilkoma odchyleniami od normy.
Wydawany bez recepty, z polecenia.
Last modified: 2024-04-04