Jedna z najpiękniejszych płyt jakie kiedykolwiek słyszałem.
Jedna z najlepszych płyt 2021 roku.
Akustyczna nieostrość jeszcze nigdy nie brzmiała tak zjawiskowo.
Jakob Bro powraca w stylu, którego, mówiąc szczerze, nie spodziewałem się.
Poprzeczka, po nagraniu w 2015 roku albumu 'Gefion’, o którym opowiadałem tutaj: https://cutt.ly/COPoiht, została zawieszona niezwykle wysoko.
Nową płytą Jakob Bro wytyczył nieludzki poziom.
Ale trzeba przyznać otwarcie, że muzycy, których dobrał – fenomenalny trębacz Arve Henriksen oraz rewelacyjny perkusista Jorge Rossy wznieśli ten pomnikowy album razem z nim.
Szczerze: bez nich, nie byłoby tych emocji, tego klimatu i tej niepowtarzalności.
Wirtuozerska czułość wszechogarniającego mroku.
’Uma Elmo’ to dla mnie dzieło skończone.
Od pierwszej do ostatniej nuty.
To emocjonalna studnia bez dna, do której nie wpadamy przez przypadek – ona po prostu wciąga.
Na początku jest nieco nieswojo, ponieważ rzadko kiedy zdarza się tak magnetyzująca muzyka, ale z biegiem czasu oswajamy się, że nasze emocje, tętno, myśli, pragnienia należą do tych dźwięków.
’Zawładnięcie’ to słowo, które w pełni nie oddaje tego stanu.
My po prostu poddajemy się temu co się wydarzy, niezależnie do konsekwencji.
Myślę, że dawno nie czuliście się tak bezbronni wobec piękna muzyki.
Powoli, bardzo metodycznie, Jakob Bro i spółka przejmują każdy nerw naszej wrażliwości.
Grają tak oszczędnie i tak niezwykle sugestywnie, że mimo ogromnej przestrzeni jaką pozostawiają naszej wyobraźni, ogarnia nas rodzaj paraliżu interpretacyjnego.
To jakby próbować skręcać na jednokierunkowej drodze w tunelu.
Niepokój.
Z tej płyty bije coś niesamowicie rozedrganego.
I to coś wprawia nas w rezonans.
Mimowolny, nie do opanowania.
Niecodzienne wrażenie, ale nie próbujcie tego osłabiać – to już nie moment na walkę.
Melancholia.
Ta muzyka niesie w sobie taki ładunek nienazwanego smutku, fiordowego chłodu i szarości nieistnienia, że trudno w ogóle wyobrazić sobie głębokość tego co rozciąga się pod nutami.
Wyciszenie.
’Uma Elmo’ to miejsce w życiu równoległym.
Możemy obserwować z niego szaleństwo naszego świata, ale nie dociera do nas ani jeden dźwięk.
Nic co ciche nie jest tu obce.
Odrealnienie.
Stopniowo rozpływamy się w tej historii, stając się jej mimowolnym świadkiem. Nieostrość kształtów życia – to najlepsze co ta muzyka może nam dać. Niech to trwa wiecznie.
Muzykę na tym albumie skomponował Jakob Bro.
Jak genialnym muzykiem i kompozytorem trzeba być by zostawić tyle wolnego miejsca innym, samemu zająć jedną z częstotliwości i nie zakłócać swoja obecnością całego pasma?
To dzięki Jakobowi Bro dostajemy tak perfekcyjnie wykreowaną przestrzeń, w której każde muzyczne słowo ma szansę wybrzmieć w sposób idealny.
Tu każdy, nawet najcichszy dźwięk, ma ogromne znaczenie i właśnie kompozytorski kunszt Jakoba Bro powoduje, że nie umyka nam absolutnie nic.
Posłuchajcie muzycznego tła w tych kompozycjach…to jest prawdziwie multihoryzontalny album!
Partie trąbki grane przez Arve Henriksena pozostawiają trwały ślad w człowieku. Jego artykulacja i narracja przebijają się przez każdy pancerz ludzkiego ciała. Te dźwięki zawsze docierają do serca i czynią w nim czułe spustoszenie.
Aura tajemnicy, którą niesie jego gra na 'Uma Elmo’ jest wręcz obezwładniająca i chcemy jej więcej i więcej…
Jorge Rossy zagrał tak jak można tylko sobie wymarzyć.
Ani razu nie pojawił się w niewłaściwym miejscu.
Zawsze idealnie, zawsze w punkt – narracyjne mistrzostwo.
Oszczędnie, delikatnie, momentami prawie niezauważalnie…a jednak.
To niesamowita sztuka wpasować się z dźwiękami perkusji w coś tak kruchego i wrażliwego.
Hipnotyczność tej płyty powinna otrzymać swoją własną skalę.
Momentami robi się aż zbyt uzależniająco.
Nawet gdy cichnie muzyka, echo drąży dalej.
Nie ma sensu wymieniać którejkolwiek kompozycji – to płyta, której bezwzględnie trzeba słuchać na raz, w całości.
Choć…
Jest jeden utwór, który w moim odczuciu definiuje ultrasensytywność tej muzyki.
Jest nim 'To Stanko’ – niewiarygodny hołd złożony Tomaszowi Stańko, z którym Jakob Bro miał okazję grać w kwintecie.
Przejmująca kompozycja pełna piękna i jednocześnie mroku.
Spokoju i roztrzęsienia.
Żal, który wybrzmiewa z tych dźwięków najzwyczajniej rozdziera.
Ciszej nie dało się tego opowiedzieć a i tak każda nuta jest trudna do przełknięcia na spokojnie.
To niezwykle osobisty utwór Jakoba Bro, ale wierzę, że niesie on, jak i też cała płyta, w sobie pewna uniwersalność i pożegnanie wspomnień…każdy ma swoje i każdy usłyszy tu coś innego, coś bardzo swojego.
’Uma Elmo’ wygładza każdy ostry dzień – zarówno ten przed, jak i za Wami.
To przypomnienie o niezwykłej mocy piękna muzyki.
Wszyscy, bez wyjątku, powinniśmy mieć tę płytę.
Naprawdę.
Last modified: 2024-04-06