50 lat i więcej będę przechowywać szum zaprzeszły we wszystkich Twoich nienarodzonych myślach…będę czekać tak długo aż pojawi się w Tobie źródło każdej nowej odsłony tego co cichło z biegiem lat.
Dam Ci dostęp do miejsca nasyconego wiecznym echem, z którego Ty stworzysz to, o czym ja nie zdążyłem Ci powiedzieć.
Zostawię Ci kłujące niedopowiedzenia, kuszący blask milczącej zgody, strach przed jednym krokiem za daleko i wolną przestrzeń, której do tej pory nie słyszałeś. Przede wszystkim jednak, nauczę Cię jednego: zagraj to tak jakbyś to Ty zagrał.
Bo tylko wtedy, to co zamierzasz, będzie miało sens.
Będę tuż obok, ale nie po to byś szukał aprobaty.
Więc nie patrz na mnie wyczekująco, ja już to słyszałem a teraz Twoja kolej.
Dostajesz to wszystko byś uwierzył, że masz siłę, która finalnie pozwoli Ci unieść ciężar nowego słońca nieodwołalnie wschodzącego na naszym wspólnym horyzoncie.
Pół wieku było potrzebne by znalazło się 5 śmiałków, którzy spojrzą prosto w Purpurowe Słońce i…nie zamkną oczu. Pół wieku, w trakcie którego to słońce nieco zaszło, ale nie straciło nic ze swojego niepowtarzalnego blasku i ciepła.
Teraz wznosi się w pełnej krasie.
Być może tyle właśnie było potrzebne aby odpowiednio przygotować chwilę, w której finalnie dotrą oni do nas niosąc jego olśniewające promienie, które rzucą zupełnie nowe światło, odkrywając to, czego przez 5 dekad nie usłyszano i…nie zobaczono.
By wytłumaczyć fenomen takiego dzieła trzeba najpierw zrozumieć jego sedno.
Należy zatem cofnąć się w czasie, ale doskonale zapamiętać drogę powrotną bo celem tej podróży nie jest wyłącznie napawanie się przeszłością. Tu każde, nawet najdrobniejsze wspomnienie ma dostać drugie życie i ruszyć do przodu, ku tym, którzy nigdy sami nie dotarliby do miejsca z którego grają Tomasz Stańko i Jego Kwintet.
Bo dla wielu 50 lat to przepaść nie do pokonania.
Odległość nie do usłyszenia.
Czas nie do nadrobienia.
Historia zna przypadki takich międzypokoleniowych eksploracji, ale nie zawsze kończyły się one w tak spektakularny sposób.
Zresztą ‘spektakularny’ to mało powiedziane…bo kto przypuszczał, że przyjdzie dzień, w którym rozbłysną…dwa Purpurowe Słońca?
Funkcjonujące harmonijnie, wschodzące i zachodzące zawsze naprzeciw siebie a do tego wybrzmiewające przyjazną różnicą odcieni?
EABS.
Kto jak nie oni, chciałoby się powiedzieć.
Najpiękniejsza dla mnie w tym projekcie jest bezkompromisowość, którą ten skład ma w swoim DNA.
To chyba jest też ten największy walor, którym zyskali przychylność całego Kwintetu…bo nie mam najmniejszych złudzeń, że bez zgodności energetycznej, takiej sesji po prostu nie dałoby się unieść.
Gdy obcuje się z tak ponadczasową maestrią trzeba naprawdę uważać na intencje.
I nie chodzi tu o zachowawczą kurtuazję wobec pomnikowych postaci…wręcz przeciwnie, jestem pewien, że Tomasz Stańko oczekiwałby szelmowskiego puszczenia oka i autorskiego wizjonerstwa, które zostawia po sobie zupełnie nowe ślady.
Dlatego EABS nie rzucili się z muzyką na słońce Kwintetu…oni postanowili stworzyć drugie, które o ile z pewnością odbija światło z dalekiej przeszłości, o tyle poraża także swoim własnym, niepowtarzalnie nowym.
Poraża, nie oślepia.
Jest mocno, jest ostro, ale niezwykle zapraszająco.
To, moim zdaniem, zasługa obłędnego groove, który poza jednym utworem (wyodrębniony ‘Flute Ballad’) towarzyszy nam na całej długości płyty.
Mistrzowie sonicznych filtracji.
EABS zrobili to po prostu po swojemu – w jednym tyglu tej sesji w mistrzowski sposób przetopili jazz, drum’n’bass, hip-hop, techno, trip-hop i wiele innych składników.
Narodziła się z tego powalająca, ale niezwykle pozytywna siła.
Dająca energię, popychającą do mentalnej otwartości i negowania wszelkich ograniczeń w muzyce.
Surowość oryginału została zastąpiona plastyczną, ciepłą masą, której dotyk skłania wyobraźnię do tworzenia dowolnych kształtów – wrażenia te same co 5 dekad temu, ale odbieramy je wszystkie na innej, współczesnej częstotliwości.
Brzmienie naszych czasów.
‘Reflection of Purple Sun’ jest bardzo gęsto zagranym albumem, ale nie brak mu nowoczesnej selektywności, co z pewnością ułatwia uważne śledzenie narracji, która mimo totalnie kaskadujących dźwięków pozostaje nad wyraz czytelna.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że ta sesja jest zagrana w absolutnie wirtuozerski sposób. ‘Materiał źródłowy’ tworzy z pewnością sporo przestrzeni do improwizacji, ale jak mało który nie wybacza miałkości i ‘pustych nut’…bo Kwintet słucha!
A kaloryczność tego co gra EABS dosłownie zapiera dech.
Mając do dyspozycji szersze instrumentarium, osadzili tę samą historię w całkowicie nowych realiach, ale nie popełnili ani jednego grzechu nadmiaru.
To jedna z tych płyt, na których każdy dźwięk jest potrzebny bo każdy ma swój udział w ostatecznym odbiorze całości.
Od pierwszych taktów otwierającej ‘Boratki’, sekcja bębny-bas dosłownie wtłacza nas w totalnie rozbujaną manierę.
Rytmiczny bezdech. Atak, atak, atak!
I tak już jest praktycznie do końca…ogniście, pulsująco, bezkompromisowo i przede wszystkim superenergetycznie. Dodam, że na żywo to brzmi jeszcze dobitniej.
Jednakże nie brakuje w tej rozpędzonej grze EABS sporego ładunku melancholii.
Posłuchajcie choćby w tym samym utworze solowej partii trąbki i pianina Fender Rhodes w tle…wzruszające momenty, w których jeszcze lepiej dociera do nas jakiego karkołomnego, ale i delikatnego zabiegu podjęli się EABS.
To już znacznie więcej niż autorskie tłumaczenie…to przywoływanie z zaświatów.
Grają swoje, czasem ulatując naprawdę daleko, ale jest na ‘Reflections of Purple Sun’ tyle momentów, w których ich niemalże szamańska artykulacja wskrzesza ducha Stańko, Stefańskiego, Seiferta, Muniaka i Hartmanna.
Przykład? Przełamanie we ‘Flair’ z rozszalałą wręcz konwulsyjną partią saksofonu i sekundującymi mu histerycznie narwanymi bębnami wraz z kontrująco-pasywnym basem…przecież w tym nieokiełznaniu dosłownie czuć obecność wspomnianej piątki!
‘Reflections of Purple Sun’ podsyca ogień, który zaprószono bardzo dawno temu. Tak oto EABS przybliża jazz tym, którzy prawdopodobnie nigdy nie zainteresowaliby się tym gatunkiem.
Niezwykle ważne, że robi to na własnych zasadach, w zgodzie z artystycznym sumieniem i wizją tego co i jak chce grać.
Oni nigdy nie szli na skróty, często wręcz wybierając najbardziej wyboiste i jak pokazuje historia najnowszej płyty, nieprzetarte przez nikogo wcześniej szlaki.
Wielka odwaga, talent i…niepokorność, ale w najlepszej możliwej postaci.
Właśnie wschodzi ich Purpurowe Słońce – to spektakl, który nie może Was ominąć.
Nie zamykajcie więc oczu i uszu a gdy jego piękno się już dokona, odwróćcie w przeciwną stronę by zrozumieć skąd tak naprawdę ono tutaj dotarło.
Zjawiskowy album.
Jeden z najlepszych w tym roku, nie mam żadnych wątpliwości.
PS.
Projekt okładki (Animisiewasz Startt)…poruszająca, piękna wieloznaczność.
Last modified: 2024-10-19