Historie czułe szeptać Ci będę prosto do ucha aż dotrę do granic wytrzymałości Twojej wrażliwości. Raz za razem szeptać będę słowami zamazanych obrazów malowanych na prędce pragnieniami zanim pojawiliśmy się tu na nowo.
Choć, czy kiedykolwiek było cokolwiek przed?
Narastający konflikt odrodzeń wybrzmiewający spornym dwugłosem…
Być czy pamiętać?
Ciche wskrzeszenia fragmentów duszy obolałej od naporu wspomnień..tak oto bez końca trwać będziemy w pętli istnień nierozłącznych.
Tętnem pisana gwarancja wszechpowtarzalności, dzięki której żadne z nas nie pomyśli, że w którymkolwiek życiu mogło być inaczej.
Arytmia nieludzkich tęsknot zatacza kolejne koło i zaczyna od nowa swój triumfalny przemarsz zostawiając za sobą echa niekończących się wzruszeń.
Ile razy można bezkarnie pojawić się na wezwanie dobiegające zza granicy nieodwracalności? Zmaterializować się w taki sposób by odżył cały balast przyzywający do miejsca wszystkich ważnych powrotów?
Dać się ponieść przekonaniu, że każdy koniec jest początkiem i wystarczy jedynie…chcieć.
I pragnąć. I pożądać.
‘Poetry’ to dla mnie dźwiękowy zapis rozdzierającej walki pomiędzy słabością rozsądku i niepoczytalnością oczekiwań.
Starcie, w którym zawsze na końcu wygrywa…żal nieobecności.
To album uczący nas najczulszego metrum ludzkiego serca, które wiedzione instynktem przetrwania, dokonuje ostatecznie najwłaściwszych wyborów.
Takich, po których nie niesie się w nas nawet najcichszy odgłos lamentu.
Świat marzeń, w którym nie ma miejsca na jakiekolwiek troski.
Bo muzyka w wykonaniu Kwintetu Adama Bałdycha i Paolo Fresu od początku nawiguje nas do wytchnienia, ale uwaga: to droga nieprawdopodobnie kręta i obnażająca naszą bezbronność wobec skali emocji, którą sami sobie budujemy przez całe życie.
A tak naprawdę, pancerz wielkich nadziei okazuje się być nie mniej wątły niż skarb, który ochrania.
Przygotujcie się zatem na wyjątkowo przenikliwy rezonans wnętrza wybudzający nawet najgłębsze i pozornie zapomniane pokłady sentymentalnych rozrzewnień.
Liryczność tej płyty jest dosłownie obezwładniająca.
Nie da się ani uciec ani schować przed czymś tak do bólu prawdziwym.
Do bólu, ponieważ ta muzyka jest niebywale namacalna.
Nuty wycelowane w najczulsze punkty naszej kruchości słychać w każdym utworze.
Swoją drogą, napisać melodie tak by świat słuchacza kurczył się nagle do rozmiaru kolejnych 8 taktów…Maestria!
Zaskakujące, że tyle wystarczy?
Tym razem nie warto dalej wybiegać myślami do przodu – ‘Poetry’ to taki rodzaj przeżycia, na które czeka się według precyzyjnie ustalonego scenariusza.
Wyjątkowej urody aranżacje zostały tak napisane by dawkować aurę tej sesji w modelowo przyjazny sposób. Siła poszczególnych emocji jest nieustannie balansowana i ten zabieg nie pozwala nam zapaść się bezpowrotnie w jeden wymiar nastroju. To niezwykle istotne, ponieważ dzięki temu smak każdego dźwięku zostaje naprawdę długo a każda zmiana, którą ze sobą niesie, jest kontemplowana z adekwatnym namaszczeniem.
Kunsztowny język i artykulacja mają kluczowe znaczenie dla właściwego odbioru tak delikatnie utkanej narracji. Tu każdy gra z niezwykłą wytwornością i dbałością o detal, ale też doskonale czuć subtelny powiew swoistego…nienasycenia.
Wierzę, że dla muzyków, to taki stan, w którym chce się ruszyć przed siebie z zamkniętymi oczami…
Jednakże, nomen-omen, poetyckość tej płyty, narzuca pewien kod wykonawczy, którego wszyscy obecni w studiu pilnie przestrzegali.
Spójność ducha i ciała…zgodność horyzontów pozwalająca widzieć dalej i więcej.
Konstrukcja ‘Poetry’ jest niczym wyimaginowane dzieło sztuki – kreowany jest taki kształt, który instynktownie dopasowuje się do wszystkich naszych niedoskonałości i pozwala choć na chwilę stać się jednością.
Nawet za cenę hiperemocjonalnych tąpnięć.
Tak właśnie działa ta muzyka – daje naturalny azyl, ale z wielką niewiadomą w środku. Dla jednych długo szukany przystanek poza codziennością dla drugich cud podróży w czasie a dla jeszcze innych cierń wszystkich niezapomnianych chwil.
Na strunach życiorysów…
Partie skrzypiec Adam Baldych Music mają na tym albumie absolutnie sejsmiczną moc. Zupełnie jakby partytura zapisana była naszymi własnymi przeżyciami.
Zgiełk roztkliwienia? Myślę, że jego epicentrum.
Doprawdy, trudno momentami opanować wewnętrzne drżenie gdy ktoś przemawia w tak szczery i przejmujący sposób.
A jeszcze trudniej oprzeć się pokusie całkowitego zanurzenia w tej prawdziwej czeluści czułości…niesamowite!
Znajdziemy w niej znacznie więcej arcydelikatnego piękna, które w nienachalny sposób dopełnia zjawiskową urodę ‘Poetry’.
Eteryczna nostalgia, którą wybrzmiewa trąbka Paolo Fresu, dodaje szlachetnego zamglenia i tajemnicy historiom opowiadanym przez Adama Bałdycha.
Częsty dialog ze skrzypcami, fenomenalne wyczucie nastroju i urzekająca powściągliwość…donośny szept najważniejszych słów.
W taki sam sposób funkcjonują też pozostali muzycy – każdy z nich jest samodzielnym narratorem swojego pasma, ale wszyscy mają świadomość bycia częścią głębszej częstotliwości.
To brzmienie nienaganności muzycznych manier!
Trudno wyobrazić sobie pełnię doznań bez cierpliwych, medytacyjnych wręcz partii bębnów i kontrabasu w wykonaniu Dawida Fortuny i Michała Barańskiego, którzy w wyrazisty i zróżnicowany sposób zaznaczają swoją obecność pozostając jednocześnie stabilnym fundamentem całej sesji. Obaj grają bardzo aktywnie i niezwykle błyskotliwie, ale co najważniejsze, perfekcyjnie dopasowują się do przebiegu emocjonalnego ‘Poetry’ wzbogacając go o kolejne doznania.
Saksofon Marka Konarskiego, podobnie do trąbki Paolo Fresu, jest oszczędnym, ale nad wyraz dobrze wyczuwalnym ornamentem muzycznym, pojawiającym się dokładnie tam gdzie ten materiał potrzebuje go najbardziej.
To sztuka zgrania a nie zagrania i minimalizmu środków wpływających na smak.
Nieco inaczej funkcjonuje fortepian Krzysztofa Dysa, który na całej długości płyty prowadzi równoległą relację stanowiącą uzupełnienie wszystkich partii Adama Bałdycha. Relację wciągająco-niejednoznaczną, z wieloma znakami zapytania, zróżnicowaną w temperaturze i gęstości emocjonalnej. W wielu fragmentach pojawiają się skrzące się od polotu partie solowe, które, jeśli spojrzeć na tę sesję z lotu ptaka, doskonale dynamizują jej ewolucję.
Cały album jest wybornym przykładem niezwykle harmonijnego funkcjonowania sześciu muzyków na pięciolinii, która ani przez chwilę nie napina się pod naporem artystycznych ego. Od pierwszego do ostatniego taktu rozbrzmiewa pakt wolności i szacunku.
‘Poetry’ będzie niemym świadkiem wzruszeń tak głębokich, że aż kłopotliwych.
Dla wielu, to może być onieśmielające, ale łzy to ludzka rzecz..
Stawianie oporu pięknu bezwarunkowemu kończy się…żalem nieobecności. Pamiętacie?
Nie pozwólcie więc by ta muzyka minęła Was bezpowrotnie.
Zatapiające.
Last modified: 2024-10-20