Jeżeli na samym początku wspomnimy fakt, że Amerykanie pokochali Adama Makowicza za sposób w jaki interpretował i grał ikoniczne dla większości utwory George’a Gershwina to ta płyta po prostu musiała ujrzeć światło dzienne.
Gdy dodamy do powyższego fakt, że Makowicz otrzymał oficjalną zgodę od brata Wielkiego Mistrza, Iry Gershwina, na granie autorskiej, improwizowanej kadencji w 'Błękitnej Rapsodii’, projekt ten zaczyna układać się w niewiarygodnie misterną, świetnie przemyślaną artystyczną całość.
Dopełnijmy to zatem jeszcze muzykami, którzy towarzyszyli Makowiczowi w tej sesji nagraniowej: basiści Charlie Haden, Dave Holland i bębniarz Al Foster i otrzymujemy album, który śmiało można uznać za jeden z najlepszych na świecie w kategorii 'interpretacja muzyki George’a Gershwina’.
To wydawnictwo nie wymaga tłumaczenia.
Wybitny pianista sięga po twórczość wybitnego kompozytora i pianisty i wykonuje ją wręcz perfekcyjnie, ale zawsze zostawia swój własny, niepowtarzalny ślad.
Z każdej nuty wybrzmiewa ogromny szacunek i, co by nie mówić, pewnego rodzaju ekscytacja związana z wyzwaniem.
Świat patrzy na ręce Makowicza. Dosłownie.
A on uśmiecha się nieco zawadiacko. On wie, że to jego chwila
i jego przestrzeń. Tutaj on dyktuje warunki, ponieważ posiadł tę tajemną i dość unikalną umiejętność grania z 'gershwinowskim’ feelingiem, za co wielokrotnie był doceniany.
Tego trzeba posłuchać, ponieważ nie da się słowami opisać czegoś tak ulotnego i nieuchwytnego.
Tej delikatności, luzu, szumu wiatru między palcami na klawiaturze gdy Makowicz zasiada do grania robi się naprawdę magicznie. Każdy zagrany dźwięk czujemy choć nie zawsze słyszymy.
Maestria to za małe słowo – tu mamy do czynienia z iskrą, z którą rodzi się niewielu.
Wielka sztuka tak rozpalić ogień kreacji by płonął przez tyle dekad.
Słuchanie gry Adama Makowicza to doznanie na poziomie najwyższej muzycznej estetyki, po którym sami podnosimy poprzeczkę wykonawczą innym artystom oczekując podobnych przeżyć.
Niewątpliwie mierzenie się z takim mistrzostwem jest niezwykle trudnym wyzwaniem o czym przekonał się nie kto inny jak sam Leszek Możdżer podczas legendarnego już 'pojedynku’ obu artystów w Carnegie Hall, w 2004 roku, o którym szerzej będzie kiedy indziej.
Miałem okazję być na bardzo kameralnym koncercie i najbardziej zdumiał mnie fakt z jakim dystansem a jednocześnie szwajcarską precyzją gra Makowicz. Jego metafizyczny wręcz kontakt z instrumentem jest fenomenem, o którym można rozmyślać długo, ale i tak większość pytań pozostanie bez odpowiedzi, ponieważ nie da się racjonalnie wytłumaczyć talentu o takim rozmiarze.
’Naughty Baby’ to także spektakl wspomnianych wcześniej muzyków.
Niemniej wybitnych od lidera projektu, dodajmy.
Stworzyli oni fantastyczne warunki Makowiczowi by ten mógł prowadzić swoja partię w całej szerokości wyobraźni.
Grają niezwykle elegancko, z wyczuciem i poczuciem granic, do których mogą się zbliżyć. Dlatego ta płyta brzmi po prostu fantastycznie – nie mamy złudzeń, który instrument jest tu najważniejszy, ale nie wyobrażamy sobie też by zabrakło któregokolwiek z tych pozostałych.
To już zasługa całego zespołu i na całe szczęście blask występujących w nim gwiazd nie oślepia żadnej z kompozycji.
Ten album jest idealny na każdą chwilę.
Ale nie w każdej chwili może być pod ręką.
Wydany poza Polską jest słabo dostępny i nad tym należy ubolewać, ponieważ Adam Makowicz jest gwarantem niezapomnianej muzycznej podróży, w którą każdy moim zdaniem powinien ruszyć bez zastanowienia.
Bez jakiegokolwiek bagażu.
Nic Wam nie będzie potrzebne – to jeden z tych przypadków gdy muzyka jest wszystkim czego można chcieć od życia.
Last modified: 2024-03-24