
1974 rok, Festiwal Jazz nad Odrą: II miejsce
1975 rok, Festiwal Jazz nad Odrą: I miejsce
1976 rok, debiutancki album 'Birthday’.
To tak w kwestii kalendarium tego absolutnie nietuzinkowego zespołu. Zaczęli od wysokiego C by następnie grać jeszcze wyżej. To mogło udać się jedynie z naprawdę doskonałymi muzykami. A tych w Extra Ball nigdy nie brakowało.
Jarosław Śmietana, Władysław Sendecki, Andrzej Olejniczak, Benedykt Radecki, Jan Cichy…to dlatego ten debiut brzmi tak dojrzale.
’Birthday’ to płyta bardzo wszechstronna, wielowymiarowa.
Sporo tu jazzu, jeszcze więcej jazzu a nawet momentami prog-rocka. Świetnie się tego słucha, ponieważ tchnie z tego materiału niesamowita świeżość i energia. Doskonale zaaranżowane i zagrane kompozycje – w tamtych latach ten materiał brzmiał po prostu światowo…i zachowuje tę nowoczesność do dzisiaj.
Otwierający, najdłuższy na całej płycie utwór, 'Narodziny’ ma w sobie coś tak niesamowicie pozytywnego, lekkiego i obiecującego. Tak, 'Narodziny’ brzmią jak obietnica.
Całość zaczyna się od cudownego, wyciszonego intro, które z czasem zaczyna narastać aż do rozwiązania się pięciolinii
i wówczas ten optymizm rozlewa się błogo po całym sercu.
Tak właśnie rodzi się coś niepowtarzalnego i nieskończenie pięknego.
W cieple tego utworu można grzać się bez końca, żyjąc z dnia na dzień, karmiąc się mocą tych dźwięków.
Ta kompozycja ma lekkość, ale bez rozmycia. Rozwija się przed nami cudownym motywem gitarowo-saksofonowym a niesamowita ilość magicznych, 'pływających’ ozdobników granych na instrumentach perkusyjnych a także na piano Fender Rhodes i basie skrzy się nadając całości mocno odrealniony, bajkowy klimat.
Kojący zapis nutowy chwili, która daje początek temu niesamowitemu albumowi. Dzięki temu zanurzamy się z uśmiechem na ustach i zamkniętymi oczami.
Jest bezpiecznie.
Drugi 'Taniec Maryny’ ma w sobie odrobinę ludowego klimatu, który niesie się na szczytach głównego motywu, ale całość to świetnie podany fusion. Rewelacyjnie rozmyta partia Fender Rhodes grana przez Sendeckiego na lekko rozedrganych nerwowych bębnach Radeckiego jest osią, na której balansuje zarówno gitara Śmietany jak i saksofon Olejniczaka. Szybki, kompaktowy wręcz utwór, w którym czuć wyraźnie chęć zagrania szybciej i mocniej.
Za to już 'Bez Powrotu’ z otwierającą, bardzo melodyjną partią saksofonu i ponownie doskonale zagranymi, niesamowicie gęstymi bębnami przenosi nas do mocno jazzowych klimatów. Zwłaszcza od momentu, w którym Śmietana zaczyna swoje solo…tu już muzycy przypominają, że potrafią zagrać wręcz klasycznie choć w samej kompozycji nie brakuje motywów typowych dla fusion….to w końcu bonusowa kula więc dostajemy wszystkiego więcej!
Stronę A kończy 'Podróż w góry’, której początek brzmi bardzo niepozornie by już za chwilę zagrać nieco 'góralski’ riff i ruszyć w górę. To kolejna kompozycja, w której inspiracja szybszą, bardziej złożoną aranżacją jest mocno słyszalna. Rwana, pozornie chaotyczna kompozycja, w której po raz kolejny Radecki gra w ekwilibrystyczny sposób mieszcząc się w dozwolonych taktach. W jaki sposób pozostali nie gubią się w gąszczu jego zagrywek nie wiem, ale całości słucha się wyśmienicie.
’Siódemka’ otwierająca stronę B to klasyczny mocny, fusion jazz.
Doskonale zróżnicowany, wielopłaszczyznowy dzięki świetnym, niebanalnym brzmieniom poszczególnych instrumentów.
Tego słucha się wielopasmowo.
Drugi 'Szczęśliwy Nieszczęśliwiec’, przypominający mi nieco niektóre z dokonań legendarnego SBB to kolejny dowód potwierdzający, że zespół świetnie czuje się w nieco bardziej progresywnym klimacie.
I tak będzie już do końca poza jedną, dość uśmiechniętą niespodzianką w postaci barowego w klimacie 'Blues for Everybody’.
Tu akurat w ramach wyjątku usłyszymy Sendeckiego na klasycznym fortepianie, ale niezaprzeczalnym urokiem tych wszystkich aranżacji jest fenomenalnie brzmiące piano Rhodes, na którym gra Sendecki. Potrafi perfekcyjnie wpasować się w klimat danego utworu grając raz miękko i horyzontalnie a kiedy indziej wręcz skandując. Naprawdę mocny punkt całej płyty. Gitara Śmietany wypada po prostu olśniewająco. Kaskadujące solówki ale tez i świetne riffy oraz dialogi z saksofonem a także piano Rhodesa nadają momentami tej płycie porywającej rześkości rozkręcając energetycznie wiele fragmentów 'Birthday’. Warto wspomnieć, że wymieniona dwójka skomponowała i zaaranżowała wszystkie utwory na tym albumie co perfekcyjnie słychać w ich indywidualnej grze.
Jednakże energia i magia tej płyty to dzieło wszystkich muzyków – tu każdy zagrał koncertowo.
Extra Ball jawi się jako niesamowity kolektyw, który doskonale uzupełnił się na całej rozciągłości płyty.
’Birthday’ to wyjątkowo spójny materiał, którego słucha się bez jakichkolwiek zakłóceń. To bardzo kunsztownie podana muzyka.
8 kompozycji będących najlepszym przykładem, że w muzyce można rodzić się wiele razy.
Last modified: 2024-03-24