Jazzmotional Design czyli magii okładek płyt winylowych ciąg dalszy.
Tym razem o niesamowitej oprawie albumu ‘Ptaki’ nagranego przez Andrzeja Mitana.
Ta płyta była częścią większego cyklu wydawniczego Alma-Art, w ramach którego szata graficzna poszczególnych tytułów (każdy wydany w ilości maksymalnie 1000 sztuk) była wykonana przez czołowych polskich artystów.
Jeśli weźmiemy pod uwagę czasy, w których to wszystko się działo…bez wątpienia mamy do czynienia z fenomenem zarówno wykonawczym jak i organizacyjnym (zerowa dostępność materiałów, problemy produkcyjne, zgody, pozwolenia itp.).
Awangarda przez największe możliwe A.
W każdym calu…dosłownie.
Bezkompromisowe wizjonerstwo, dzięki któremu powstały koncepcyjne dzieła, które zachwycają swoją niezwykle rezonującą aurą.
Dźwięk i forma. Nierozerwalne.
Walory artystyczne projektów tej serii zostały należycie docenione – dzisiaj większość okładek można podziwiać w ramach dedykowanych wystaw w muzeach czy galeriach na całym świecie.
Jedną z najbardziej spektakularnych była właśnie ta przygotowana przez Cezarego Staniszewskiego dla albumu ‘Ptaki’ Andrzeja Mitana, na którym zarejestrowano wokalny performance artysty nagrany w Galerii RR (działającej przy Klubie Remont). Projekt współtworzyli także Włodzimierz Borowski i Tomasz Wilmański.
Tłem całego występu był swoisty ‘akompaniament’ niemalże 50 papug wypożyczonych ze sklepu ‘Egzotyka’, wypuszczonych ‘na wolność’ w galeryjnych przestrzeniach.
Symbolika nie pozostawiała jakichkolwiek niedopowiedzeń – w czasach ograniczenia wolności i swobód, ten materiał był wystarczającym komentarzem do rzeczywistości.
Koperta wraz z płytą winylową została…zamknięta w oprawie z drutu.
Żeby dostać się do zawartości, posłuchać muzyki…trzeba rozplątać drucianą siatkę i ‘uwolnić’ Ptaki.
To proces nieodwracalny, ale zarazem jedyna droga by usłyszeć co tak naprawdę ma nam do przekazania to wydawnictwo.
Warstwę dźwiękową opiszę w swoim czasie, ale przyznam jedno: żal przed naruszeniem czegoś tak misternie zaplanowanego był tak wielki, że musiałem dokupić drugi egzemplarz by finalnie posłuchać płyty.
Tak, zdaję sobie sprawę, że właśnie wolność i otwarcie jest sednem tego konceptu, ale…myśl, że ktoś, kiedyś, gdzieś zawiązywał ten drut i ręcznie ‘zamykał’ płytę po płycie w ten sposób, była tak poruszająca, że chciałem mieć także ‘kompletny’ egzemplarz.
A kiedy przykładam do niego ucho…słyszę dokładnie każdą chwilę tego wydarzenia.
Może i jest to odrobinę samolubne trzymać coś w nieskończoność na uwięzi, ale mając na uwadze fakt, że nigdy tych płyt nie wznowiono i nie zanosi się na to by kiedykolwiek miało się to wydarzyć…uważam, że bezpiecznie będzie zachować choć jeden mały skrawek tamtego świata w formie nietkniętej.
Last modified: 2024-10-19