Pozycja nr 7 w rankingu 'Polski Jazz – Top Wszech Czasów’ przygotowanego przez krytyków Jazz Forum w 2016 roku.
Takie zestawienia z reguły dzielą i wprowadzają niepotrzebne emocje, ale trzeba przyznać jedno: 'Time Killers’ to płyta po prostu doskonała. Dzieje się tak za sprawą legendarnych muzyków, którzy odcisnęli swój ślad na wielu wydawnictwach zaliczanych do klasyki polskiego i światowego jazzu.
Kiedy po raz pierwszy słuchałem tego albumu najbardziej obawiałem się obecności syntezatorów w instrumentarium Wojciecha Karolaka. To co do tej pory wygrywał na piano Fender Rhodes czy organach Hammonda było jego absolutnym znakiem firmowym i nie wyobrażałem sobie innych brzmień wychodzących spod jego palców.
Strach ma jednak wielkie uszy.
Karolak w sposób perfekcyjny zaaranżował obecność analogowych syntezatorów i śmiem twierdzić, że bez nich ta płyta nie byłaby równie wciągająca. Poszerzenie palety brzmieniowej dodało wielu kolorów a przemieszanie ich razem z partiami organowymi zwiększyło dramaturgię.
Wojciech Karolak odpowiada też za wszystkie kompozycje i aranże utworów i bezdyskusyjnie po raz kolejny pokazał, że ma niesamowite wyczucie w tym zakresie.
’Time Killers’ brzmi niesamowicie świeżo i elektryzująco.
Na tym krążku miesza się jazz, blues, fusion, rock…a wszystko to zagrane niesamowicie spójnie. Cała trójka czujnie wsłuchuje się w siebie grając niesamowite unisona, riffy, ale raz na jakiś czas pozwala przejąć kontrolę jednemu z nich – w ten sposób powstała naprawdę bardzo mocna, zbita forma przesuwająca się niczym dźwiękowy monoblok, ale wystarczy się wsłuchać by wyłapać te momenty 'wolności’, które Karolak przewidział dla wszystkich. Mając tak utytułowanych instrumentalistów nie sposób nie pozwolić im zerwać się z aranżacyjnej smyczy.
Dlatego nie zawiedzie się nikt kto oczekiwał solowych błysków – 'Time Killers’ świetnie eksponuje magię indywidualności.
’Anniversary Blue’ – Karolak już na starcie informuje, że będzie korzystał z syntezatorów. Jest ich w pierwszym utworze całkiem sporo i mają różne role – od grania całych fraz po akcentowanie. Momentami przecinają kompozycję swoim ostrym, rześkim brzmieniem a momentami, nieco przefiltrowane, tworzą doskonały motyw tła. Bartkowski, po raz kolejny, gra absolutnie mistrzowsko. Dwoi się i troi i, jak zwykle, gra bardzo gęsto co jednak w żaden sposób nie dominuje kompozycji.
Za tę niezwykłą umiejętność bardzo cenię Czesława Bartkowskiego – gra w bardzo zauważalny sposób, ale wpasowuje się tak w aranż, że pozostawia wiele miejsca pozostałym muzykom. Ba, on nawet swoją grą podbija ich obecność w trakcie gry. Doskonałe sola Szukalskiego i Karolaka są pięknym ozdobnikiem tego utworu, zwłaszcza ten drugi świetnie rozgrywa swoją partię – grając część brzmieniem organowym i część czysto syntezatorowym.
Nie można było lepiej pogodzić tych dwóch światów.
Drugi w kolejności 'Double B’ mógłby z powodzeniem znaleźć się na płycie rasowego rockowego składu.
Mocne wejście, mocny groove podyktowany przez Karolaka w syntezatorowo-ciętym intro a trzymany później przez Bartkowskiego. Ten utwór wnosi na płycie zdecydowanie najwięcej uderzenia. Prosty zabieg, ale skuteczny i co najważniejsze, stawiający doskonały fundament pod solowe partie Szukalskiego
i Karolaka. Odwrócone frazy Bartkowskiego wprowadzają dodatkowo lekką aranżacyjną sejsmikę do i tak bogatej zawartości. Tu jest naprawdę gęsto od nut.
Niesamowite są nagłe zmiany dramaturgii – posłuchajcie 2:36 lub 4:40 – rewelacyjny moment 'podejścia’ – wrażenie jazzowego roller-coastera gwarantowane.
Kończący stroną A 'Gem’ to dla mnie punkt zwrotny tej płyty.
I choć wieńczy pierwszą część to jednak dzięki rozbudowanej formie (ponad 10 minut) wnosi absolutnie niezapomniany klimat. Zaczyna się od najpiękniejszego początku na tym albumie.
Karolak znakomicie przygotował aurę Szukalskiemu, który jest po prostu mistrzem jazzowego balladowania. Niesamowicie refleksyjny moment. Po dwóch energetycznych utworach ten wnosi sporo stonowania i mistycznej szarości, którą Karolak cudownie maluje tło za pomocą syntezatora. Robi się naprawdę bardzo mgliście.
Bartkowski, usunięty w cień zaznacza swoją obecność głównie na blachach, ale momentami ta delikatność przechodzi w lekko swingującą rytmikę co zdecydowanie podnosi temperaturę.
Niemniej ten utwór to popis Szukalskiego i Karolaka – obaj grają swoje partie solowe naprzemiennie i są to naprawdę wyborne chwile. Obaj potrafią zagrać klasycznie, spokojnie, dobierając miękkie, uwodzicielskie wręcz nuty by niespodziewanie przejść do bezkompromisowej improwizacji.
Fenomenalny utwór.
Takie uniesienia będą jeszcze dokładnie 3.
Strona B jest równie intrygująca. Wystarczy wspomnieć choćby genialny, rozbujany, lekko funkujący 'Trata Tata’ – najlepszy przykład jak otwartą formę kompozycyjną zaplanował Karolak…i jak konsekwentnie ten plan zrealizował.
To wydawnictwo to modelowy zapis muzycznej wizji
i bezkompromisowego podejścia do osiągnięcia zamierzonego celu. Tu wszystko jest bezbłędne.
„Time Killers’ wybrzmiewa wszystkim co najlepsze w jazzie i pokrewnych mu gatunkach a wszystko to zagrane na podniebnym poziomie.
Tytuł płyty niesie w sobie poważną obietnicę, ale oni doskonale wiedzieli co robią. Spełnili ją z olbrzymią nawiązką dlatego nie pożałujecie ani chwili spędzonej między tymi dźwiękami.
Last modified: 2024-03-24