Choć jeden snop…jedną wiązkę…jeden promień..
Jak chwycić i zatrzymać światło, które w powietrzu jest milion razy szybsze od dźwięku?
Jak zmierzyć się z prędkością kogoś, kto wyprzedził swoje czasy dekady temu i nigdy nie zatrzymał?
Gdzie szukać źródła tej owianej legendą jasności i dać się jej oślepić na krótką chwilę by finalnie przejrzeć pięciolinię życia na wylot?
Odpowiedzi były bliżej niż mogło się wydawać.
Dłonie głodne od bezruchu w ciemnościach…nawet nie drgnęły w tej ciszy wyczekiwania.
Lata mijały.
Ktoś w końcu musiał to zagrać!
A cierpliwość i pokora odpłacają każdemu kto szuka prawdziwego spełnienia.
Nie jesteś wyjątkiem.
Zatem czas rozwiać wątpliwości, wsłuchać się uważnie w rezonans krawędzi starych nut zapisanych w pośpiechu na strunach wyobraźni..tam czeka prawda, którą można odkryć wyłącznie w jeden sposób: otwierając serce na oścież.
To jest właśnie miejsce, od którego powinny zaczynać się wszystkie Twoje poszukiwania tej dziejowej iluminacji.
Bo jeżeli naprawdę było Ci kiedykolwiek dane stanąć na osi Człowieka Światła…z pewnością nosisz je już w sobie.
Musisz tylko uwierzyć w to co teraz usłyszysz…to będzie więcej niż jedno życie może pomieścić zatem przemyśl dokładnie co z tego wprawi Twoje palce w ruch.
‘Adam’s Apple’, najnowsza płyta Mateusza Smoczyńskiego, to przestrzeń wybrzmiewająca marzeniami co najmniej dwóch ludzi…z dwóch światów.
Splecionych ponadczasową wrażliwością, funkcjonujących obok siebie jakby siła przemijania nigdy nie istniała.
Jeden zagrał a drugi usłyszał co chciał zagrać.
Mateusz Smoczyński i Zbigniew Seifert.
Obaj marzyli o tym samym, ale z jakże innych perspektyw czasowych.
Konstrukcja tej sesji nagraniowej, łącząca teraźniejszość z głęboką przeszłością, utworzyła naturalny pomost między tym co wyśnione i tym, co niedoczekane.
Żyjące i wiecznie żywe.
Takie albumy nie powstają przypadkiem.
To zawsze jest efekt spotkania, o którym mało który Artysta mówi głośno.
Historia tak intymna, nieprawdopodobna i niemożliwa do okiełznania rozumem, że trudno uwierzyć w stabilność opisujących ją słów.
Duch energii a może…energia Ducha?
Kto się odważył, ten wie.
Gdzieś, daleko poza fizycznością, w miejscu, do którego nie da się wrócić.
Rozmowa o tym co naprawdę warto zagrać by nie mówić nic…
Dlatego tak ważne by zadać wszystkie nękające pytania, ale przede wszystkim patrzeć, słuchać i zapamiętać jak najwięcej.
Z tego później trzeba będzie odtworzyć niesłyszalne.
Mało kto dostaje taki przywilej.
Drugich szans, niemalże nikt.
Koncepcyjnie, ‘Adam’s Apple’ został podzielony na dwie części, ale moim zdaniem, trudno doszukać się jakichkolwiek szczelin w tym materiale.
To jeden, niezwykle spójny strumień mocy, napędzany twórczymi impulsami o zróżnicowanym natężeniu. Czuć, że napływają one z rozmaitych stron, ale ostatecznie łączą się w całość tak fenomenalnie kompletną, że aż mistyczną.
Aż dreszcz przechodzi na myśl, że za najważniejsze echa pociąga jeden i ten sam człowiek.
Ten, który odważył się przemówić wstecz.
Jego partie skrzypiec są bezdyskusyjnie najbardziej wyrazistym spoiwem, ale nie jedynym.
Gustownie ornamentowe, symfoniczne aranżacje z czasem przenikające rozpędzone jazzowe trio sprawiają, że nad całością unosi się doskonale wyczuwalna, magnetyzująca wręcz, wolność i otwartość formy.
Nie dzielmy zatem tego na wczoraj i dzisiaj, klasykę i jazz…tu wybrzmiewa o wiele, wiele więcej.
Gra ludzka kreacja w całej swojej rozciągłości…bez granic, uprzedzeń i konwenansów.
Muzyka nie napotykająca na swojej drodze jakichkolwiek przeszkód mentalnych.
To wciąga. Bardzo.
Przede wszystkim jednak, wszystkie kompozycje łączy napięta, transcendentna aura, przeszywająca dosłownie każdy takt.
To poczucie intensywnej obecności.
Widz Numer Zero, nieustannie patrzący Smoczyńskiemu na ręce.
D-o-s-ł-o-w-n-i-e.
Słuchając tej muzyki ma się nieodparte wrażenie ciągłego uczestniczenia w spirytualnej celebracji, której nadrzędnym celem jest zbudowanie niewidzialnego pasażu, którym ostatecznie będzie można pójść naprzeciw niewiadomemu.
W takich chwilach trudno nawet myśleć na kilka kroków do przodu.
Chylę więc nisko czoła przed Mateuszem Smoczyńskim, ponieważ zmierzył się z arcyciężkim wyzwaniem: zagraniem tego, co ponad 50 lat temu zagrało Zbigniewowi Seifertowi w duszy.
W takich sytuacjach czytanie nut to jedynie początek…dalej trzeba umieć zrozumieć to czego w nutach nie zapisano.
Maestria i perfekcja, z których słynął Seifert, z całą pewnością determinowały każdą próbę narracji.
Dlatego doskonałym pomysłem było rozpoczęcie płyty od autorskiego cyklu Smoczyńskiego ‘Adam’s Apple I-V’.
Taka kolejność pozwala idealnie wczuć się w tonalność albumu i wsłuchać w swoiste ‘przedsłowie’ Artysty, które momentami ma wyjątkowo hipnotyczne odsłony zagrane mnogością głosów Chopin University Chamber Orchestra pod dyrekcją Rafała Janiaka. Zagrane tak upojnie i zapraszająco, że nie sposób utrzymać się na powierzchni własnych myśli.
Te pięć etiud mocno pachnie celuloidem taśmy filmowej, ale jednocześnie nie potrzebuje obrazu by przemówić do słuchacza.
Jesteśmy sam na sam z dźwiękiem, który jest początkiem każdej imaginacji i długich godzin błądzenia gdzieś w sobie, w trakcie odsłuchu.
Cały czas jednak krążymy wokół…światła.
Emanuje nim tygiel absolutnego piękna, w którym razem z innymi partiami instrumentalnymi przetapia się wirtuozerska ultrawrażliwość Smoczyńskiego (np. ‘Adam’s Apple: II. Eden’!) dając na samym końcu materiał niezwykle szlachetny, zachwycający subtelnym wyrafinowaniem i różnorodnością odcieni.
Słucha się tego z zapartym tchem!
‘Koncert Jazzowy’ został napisany przez Zbigniewa Seiferta w 1973 roku.
‘Adam’s Apple’ jest jego pierwszym wcieleniem płytowym.
Wspominam o tym nie bez powodu – tak jak został on zagrany, tak od teraz będzie funkcjonować w naszych umysłach.
Mogę sobie tylko wyobrazić ilość podszeptów w głowie Mateusza Smoczyńskiego podczas rejestrowania tej sesji.
Najważniejsze jest dla mnie jednak to, że usłyszał ten najważniejszy: pozostać sobą.
4 kompozycje.
4 etapy podróży przez spektrum wszystkich talentów Zbigniewa Seiferta.
Symfoniczna epickość miesza się tu z karkołomną jazzową żywiołowością, melancholia z żarem uniesienia…bezkompromisowość z delikatnością.
Gdzieś w podświadomości przez cały czas słyszę to specyficznie surowe, ostre brzmienie Jego skrzypiec, ale muszę też od razu przyznać, że Mateusz Smoczyński dokonał rzeczy niezwykle ważnej a wręcz fundamentalnej: bezbłędnie przetłumaczył ‘Koncert Jazzowy’ na współczesny język.
Tak, by wybrzmiał on jeszcze donośniej.
Mam wrażenie, że rozmach koncepcyjny oryginalnych partytur został wyniesiony na nowy poziom, dzięki czemu nie stracono niczego z pierwotnego zamysłu Autora a jednocześnie wzbogacono o współczesną tożsamość.
Przy tego typu projektach, pięciolinie potrafią same układać się w skróty, ale na szczęście Mateusz Smoczyński wybrał najdłuższą z możliwych dróg.
Zagrał ‘Koncert Jazzowy’ swoją własną wrażliwością oddając przy tym głęboki hołd Mistrzowi i pokazując Mu, jak fenomenalnie Jego muzyka brzmi obecnie…i brzmieć będzie w przyszłości.
Jest lirycznie, burzliwie, melancholijnie i ogniście.
Jest po prostu fenomenalnie!
Ogromna w tym również zasługa towarzyszących muzyków: Dominik Wania, Michał Miskiewicz i Sławomir Kurkiewicz – właśnie to trio kreuje fascynująco plastyczną przestrzeń, która zmienia się na każde zawołanie naszej wyobraźni.
Często ich gra sięga obłędnie abstrakcyjnych rejestrów tworząc odrealniające zawirowania, w których Smoczyński może bez końca zatracać się w odgrywaniu kąśliwych, wijących się konwulsyjnie partii (np. niewiarygodny ‘Jazz Concerto III. Solos – Ad Libitum’).
W takich momentach jest ich dwóch, słyszę to wyraźnie.
‘Adam’s Apple’ to finezyjnie skonstruowany, wielopłaszczyznowy album, który odkrywa się naprawdę długo.
Ważne by niczego nie przyspieszać i kontemplować w spokoju każdy akord, bo każdy ma tu…podwójne znaczenie. Zatrzymywać przy detalach, artefaktach, doszukując się w nich ukrytych treści i przesłań. Tak, one tam są.
Wsłuchiwać w poszczególne partie instrumentalne i podążać za nimi…część z nich poprowadzi nas do przodu, ku nowemu, ale będą też takie, które porwą nas szalonym nurtem historii do miejsca, w którym Mateusz Smoczyński usłyszał dźwięki, które zaczęły to wszystko.
A jeśli naprawdę wpuścicie ten album do Waszych serc, zobaczycie także kto zagrał je pierwszy.
Olśniewająca płyta.
Jedna z najpiękniejszych podróży tego roku.
Last modified: 2025-01-09