Zanim włączycie tę muzykę, powiedzmy sobie jasno: 40 minut trwania tego albumu to tylko początek, pierwszy z najmniejszych kroków.
Macie przed sobą muzyczny labirynt, z którego niekoniecznie jest wyjście….i z którego niekoniecznie chce się wyjść.
Przez 40 minut zdążycie jedynie zrozumieć, że potrzeba o wiele więcej czasu by dotrzeć do źródła piękna tych dźwięków.
Właśnie odkrywanie jest najpiękniejszym przeżyciem podczas odsłuchu 'Ravensburg’.
Wielopłaszczyznowość emocjonalna tego krążka jest niesamowicie uzależniająca.
Po każdym razie chce się więcej, ponieważ wybrzmiewające echo zostawia taki niedosyt, że trudno pozostać w zgodzie z tą ciszą, która ma nastać.
Melancholia, nostalgia, smutek, mgła, poranna rosa i szelest północnego wiatru…to tylko kilka składników sonicznej materii, z którą przyjdzie Wam się zmierzyć.
A trzeba zanurzyć się w niej bez końca.
Wbrew pozorom, wiele jest w tej muzyce naturalnego ciepła, które skrywa się w kolejnych jej warstwach i możliwość docierania do każdej kolejnej z nich jest niezwykle kojąca dla słuchacza.
To jest Wasza naturalna tarcza odbijająca cały pęd i zgiełk jaki ze sobą przynosicie. Dalej jesteście już wyłącznie sami i przede wszystkim lżejsi o balast czasu przeszłego.
Niesamowite jak narracyjnie jest skonstruowana ta płyta.
Trudno sobie nawet wyobrazić inną kolejność utworów a co dopiero sposób w jaki te historie są nam opowiadane przez Mathias Eick – Official.
Tu po prostu nie ma ani jednej zbędnej nuty.
Jest ich dokładnie tyle ile potrzeba by spowodować, że ktoś chce słuchać.
To naprawdę ogromny talent kompozytorski i aranżacyjny by tak umiejętnie budować hipnozę w muzyce.
Wisimy w stanie nieważkości, utrzymując się jedynie na dźwiękach, karmiących ten stan oderwania i wierzcie mi, jest to uczucie, dla którego sporo można i należy poświęcić.
Drgająca przestrzeń roztacza się wokoło, przyciągając dźwiękami, które uczą nas nowej wrażliwości i spełnienia.
’Ravensburg’ – to właśnie stąd wracamy bogatsi o momenty, których nie da się znaleźć w naszej rzeczywistości.
To właśnie tu przekonujemy się jak bardzo potrzebujemy właśnie takich impulsów by móc w niej funkcjonować.
Piękna, wciągająca płyta.
Delikatna i zarazem paraliżująca niczym długo wyczekiwane marzenie, które oto się spełnia.
Chce się brać wielkimi garściami, ale strach, że zniknie powoduje, że przełykamy pojedyncze nuty smakując każdą z nich i opóźniając nieuchronny koniec.
Last modified: 2024-03-22