Zagalopować się do miejsca, w którym smak porannej rosy zaskakuje świeżością, śpiew ptaków wybrzmiewa niecodzienną skalą a szum drzew wieszczy nadejście nowego klimatu.
Podróżować poza utartymi szlakami, płynąć pod prąd znanych rzek by docierać tam, gdzie wielu mówiło, że nie ma już czego szukać.
A jednak szukać!
Szukać dalej niż inni mogliby usłyszeć.
Zrywać z przydrożnych drzew dojrzałe owoce wyobraźni i napawać się ich nieokiełznanym aromatem a także zagadkowym kształtem, który za każdym spojrzeniem przypomina coś innego.
Przede wszystkim jednak konsekwentnie podążać za głosem własnego serca, które podpowiada drogę do wiecznie odnawialnych źródeł inspiracji pozwalających odkrywać tylko to, co naprawdę wzbogaca.
Drogę nie najłatwiejszą i nie najkrótszą, ale za to estetycznie wyboistą, obfitującą w liczne przewyższenia kreatywne i ostre zakręty, na których tylko wyjątkowo czujni muzycy nie wypadają poza pięciolinię.
Połączy nas Mazowsze…i tu zacznie się nasza podróż za niejeden horyzont.
‘Masovian Mantra’ to album, który kreuje swoje ogromne uniwersum odczuć poprzez permanentne przetwarzanie, mieszanie, rozdzielanie, kolorowanie, zamienianie i dziesiątki innych zdarzeń wpływających na dźwięk słyszany przez ludzkie ucho. Z dala od jakiegokolwiek schematu, zgoda na niemalże każdy wytwór wyobraźni wydaje się być jedynym kluczem do artystycznego spełnienia.
W takiej przestrzeni, zdolnej pomieścić każde skojarzenie, każdą myśl, powstają te niczym nieskrępowane melodie, które nigdy nie cichną – ani w muzykach ani w nas.
One wypełniają.
Powoli, delikatnie i szczelnie…dostarczając niezbędnych składników gwarantujących nowy poziom uniesień.
Uczymy się tego niepospolitego sposobu komunikacji by móc odbierać każdy impuls i nie przegapić niczego…bo w tej historii ważne jest wszystko.
Oto obcujemy z wyższą materią, która wymusza większą rozdzielczość naszej wrażliwości.
Palcem po mapach i pięcioliniach. Bez żadnych ograniczeń.
Album Michała Barańskiego jest modelowym przykładem współistnienia stylistycznie oddalonych światów, które za sprawą tytułowej mantry, zbliżają się do siebie nieśmiało by finalnie stworzyć nierozerwalną, obłędnie barwną od różnorodności całość.
Graj k-o-l-o-r-o-w-o-!
Początkowo nie nucimy tego z łatwością, ale bez trudu zatapiamy się w fascynująco charyzmatycznych dialogach nieoczywistych partii instrumentalnych. One tworzą główną i mocno mistyczną aurę opowieści nadając całości namiętnie malowniczą tonalność…momentami ma się wrażenie jakby dźwięki kapały wprost spod frunącego nad partyturami pędzla.
Zaskakujące jak łatwo poddajemy się temu zupełnie nowemu rytmowi narracji!
Z jazzu powstałeś więc tak się zachowuj.
Wsłuchując się uważnie w każdą zagraną nutę szybko docieramy do prawdy tego wydawnictwa: bez otwartości i gotowości do poznawania, nic na nas tutaj nie czeka.
By odnaleźć najgłębsze piękno tej sesji, trzeba mieć w sobie tę ryzykowną skłonność do opuszczania gardy wewnętrznego komfortu.
Wówczas usłyszymy, poczujemy i zrozumiemy.
A trzeba przyznać, że Michał Barański ma do zaoferowania całe spektrum wstrząsów emocjonalnych i do przeniesienia ich na nasze ciała używa wszelkich znanych Mu sposobów.
Tych bliskich i tych naprawdę dalekich…
Więc jazz? Tak!
Jednakże jazz na ‘Masovian Mantra’ to jedynie początek.
Drzwi, którymi wchodzi się do zachwycającej, ale odległej krainy stylistycznych niejednoznaczności, która stale zmienia swoje położenie względem naszych oczekiwań i zaskakuje plastycznością swoich rozmiarów.
Otwierający narrator płyty Dziadek Tadek, rozpędzona tabla Bodek Janke, tchnące nostalgią kurpiowskie zaśpiewy Olgi Stopińskiej, transowa lira korbowa Joachim Mencel…lirycznie obezwładniające skrzypce Kacpra Malisza, uskrzydlone partie fortepianu Michała Tokaja, migoczący akordeon Jan Smoczyński, atmosferyczna gra na gitarze w wykonaniu Shachara Elnatana, swawolnie rozmarzony saksofon Kuba Wiecek, niezwykle gęste kreatywnie linie bębnów Łukasza Żyty i dwojący, trojący się spiritus movens wydawnictwa – Michał Barański z fenomenalnie osadzonym w groove całości kontrabasem, rytmicznie rozedrganym konnakolem, syntezatorami a nawet beatboxem…połączenie talentów tych wszystkich pięknych dusz zapiera momentami całkowicie dech, wierzcie mi.
I to dlatego wszystko na tej płycie jest tak smakowicie eklektyczne a jednocześnie daje poczucie bliskiej swojskości – bo właśnie czysto ludzka witalność, czułość no i wiodąca mazowiecka nuta przebijają się i drążą sentymentalne tunele…prosto do naszych serc.
Bije z tego albumu niezwykłe ciepło.
Przyciągające, kojące i co najważniejsze, rozgrzewające naszą ciekawość.
Tego co za kolejnym taktem, frazą i utworem.
To swoisty ogarek przyjazności w ciemnościach obecnych czasów…
‘Masovian Mantra’ niesie w sobie starodawną plemienną moc i zaproszenie do zasiadania w kręgu tych, którzy znajdują w muzyce uniwersalną prawdę o międzyludzkim dialogu.
Znajdują i niosą dalej, niezależnie od długości i szerokości geograficznej.
A przy tym strzelającym nutami ognisku kontemplują mnogość języków, którymi można to wszystko opowiadać bez końca.
Mantra…po prostu.
Tego musicie doświadczyć.
PS.
Ta mieniąca się magią płyta absolutnie zasłużenie otrzymała nr 88 w serii #PolishJazz!
Gratuluję z całego serca!
Last modified: 2024-10-19