Ta płyta mogłaby się równie dobrze zakończyć na pierwszym utworze. Całe szczęście oczywiście, że tak nie jest, ale…
’Do kogo idziesz’ to jedna z tych kompozycji, które pozostawiają za sobą emocjonalne zgliszcza.
Muzyka, tekst…wszystko jest wycelowane w taki sposób, że nie ma możliwości by jakakolwiek nuta czy słowo chybiły.
Apokaliptyczny wokalny duet Kubasińskiej i Nalepy na posępnym podkładzie bębnów, od którego zaczyna się ta płyta jest czymś co trudno wymazać z pamięci.
To jak ten utwór buduje swoja dramaturgię – zarówno w warstwie dźwiękowej jak i lirycznej jest absolutnym mistrzostwem.
Niesamowity riff grany przez Nalepę w unisono z Mirą to jeden z najbardziej dosadnych momentów tej kompozycji.
Głos Miry Kubasińskiej jest wg mnie najbardziej przejmującym głosem kobiecym w polskiej muzyce.
Czyni tu po prostu nieodwracalne zmiany w kwestii pojmowania poziomu emocji generowanych strunami głosowymi.
Tu nie chodzi o bolesny krzyk czy szaleństwo interpretacyjne…tu pojawia się ten dotyk smutku, melancholii, tęsknoty, radości, nadziei i rezygnacji – mógłbym wymieniać w nieskończoność.
Głos studnia. Echo, które niepokoi bez końca.
Czarna czeluść, w której, czy tego się chce czy nie, odbija się obraz każdego kto słucha tych nut. I nawet gdy wydaje się, że gdzieś tam głęboko pobrzmiewa promień słońca to zawsze jest on tłumiony przez niezwykle gęste warstwy łkających pragnień, dlatego dociera taki blady i wątły.
Mira Kubasińska nie zostawiła nikogo obojętnym wobec tego co i jak śpiewała.
Na pewno to także kwestia słów – Bogdan Loebl, z którym Breakout, Nalepa i Kubasińska współpracowali przez wiele lat pisał w bardzo specyficzny, mocno dotykowy sposób.
Niemniej, uważam, że interpretacja tych przytłaczających ton emocji w wykonaniu Kubasińskiej czy Nalepy jest po prostu wyjątkowa. Wystarczy posłuchać innych artystów, którzy podjęli wyzwanie w postaci nagrania swojej wersji któregokolwiek z utworów Kubasińskiej czy Breakout. Z całym szacunkiem, ale nikt nie zbliżył się nawet do momentu, w którym coś zaczyna w człowieku rezonować.
Mira i Tadeusz nieśli w tym wszystkim ładunek, który eksploduje nawet dzisiaj, od nowa, za każdym odsłuchem, po 51 latach.
Jeżeli ktoś chce zrozumieć o jakiej głębi mowa, to wydawnictwo niewątpliwie jest idealnym punktem wejścia.
’Mira’ to album, na którym każda kompozycja jest mniej lub bardziej ikoniczna zatem trudno pisać o czymś tak wyjątkowym.
Może o tym, że kompozycyjnie i wykonawczo jest to prosto, surowo poprowadzony materiał, ale właśnie dzięki temu to ma taką moc. Wsłuchując się w inne dokonania Breakout ta płyta ma dla mnie bardzo kobiecy charakter.
To coś bardzo zwiewnego dlatego trudno opisać to słowami.
Ta lekkość, która pojawia się w wielu miejscach partii instrumentalnych – taka miękka przestrzeń z oddechem, w której Mira Kubasińska wyśpiewuje swoje serce i może robić to bez rywalizowania z dźwiękiem.
Najlepszym przykładem jest 'W co mam wierzyć’ – niezapomniana kompozycja, którą zbudowano na bardzo 'pastelowych’ fundamentach choć, jeśli właśnie wsłuchacie się w słowa, już nie będzie tak kolorowo.
Tak samo w 'A miałeś przyjść’ czy 'Tysiąc razy kocham’. Kontrast pomiędzy muzyką a liryką jest jednym z tych elementów, które przykuwają uwagę i każą się wsłuchać naprawdę z dużą uwagą.
Ta celowa aberracja powoduje, że trudno robić 'coś przy okazji’ słuchania. Kiedy ktoś śpiewa do nas takie słowa, w taki sposób,
nie wolno być zajętym.
Są też momenty bardziej rockowe, ze świetnymi riffami, w których Kubasińska czuje się po prostu doskonale. 'Luiza’, 'Kwiaty nam powiędły’ czy wspomniane 'Do kogo idziesz’ – te utwory pokazują niesamowitą siłę głosu Miry i wprowadzają doskonałe urozmaicenie w nastroju całości.
Ten krążek jest swoistą pułapką.
Tego nie da się otworzyć w niezauważony sposób.
Wystarczy najmniejsza szczelina by wymieszały się światy.
Ten dzisiejszy z tym sprzed ponad pół wieku.
A dno się obniży i stanie się jasne, że prawdziwe emocje są znacznie głębiej niż mogłoby się wydawać.
Last modified: 2024-03-24