Unieść ciężar oczekiwań i zacząć nim podrzucać…
Zestaw muzyków, który był deklarowany przy starcie sprzedaży biletów w 2023 roku oraz materiał, który mieli zagrać razem spowodowały, że skala zaspokojenia gwałtowanie rosła z dnia na dzień. Takie koncerty właśnie od tego są – by zaspokoić zarówno widzów, ale i samych artystów, którzy wystąpili w mocno niecodziennej, niesamowicie inspirującej konstelacji.
Przemiłym zaskoczeniem już na początku koncertu było zagranie 3 utworów z 'Hearsay’, najnowszego albumu Piotr Schmidt International Sextet, o którym rozpisałem się tutaj: https://shorturl.at/lQY03
Później grany był już Krzysztof Komeda (’Komeda Unknown 1967′) i to był Jego wieczór. Jestem pewien, że wiedziony choćby ciekawością, znalazł czas by być tam z nami wszystkimi..
W wersji na żywo ta muzyka dostaje jeszcze większych skrzydeł, ale też i mocy. Nadal jest ulotnie miękko, bardzo blisko i wręcz intymnie przy czym pojawia się zdecydowanie więcej przestrzeni, którą cały sekstet skrzętnie wykorzystuje by podbijać dramaturgię koncertu.
Właśnie elastyczne operowanie amplitudą doznań było największym atutem tego wieczoru…od wyciszeń i kontemplacji po płomienne kaskady dźwięków przelewające się po sali.
Momentami aż brakowało tchu od naporu emocji!
W moim odczuciu, to nie był typowy 'koncert’…czas trwania (2,5h!), zdecydowanie szerszy horyzont dialogu, bardzo dużo luźnej atmosfery – jednym zdaniem: jam session na żywo.
Już sam sposób rozstawienia instrumentów, skrócony dystans między muzykami, ale także i ten do publiczności poprzez wiele interludiów słownych Piotra Schmidta i pozostałych muzyków – to wszystko dawało poczucie innego wymiaru wydarzenia.
Wydarzenia bardzo immersyjnego, dającego spojrzenie z innej perspektywy, głębszej, wręcz insiderskiej o niezwykle przyjaznej kameralności, ale…echu ogromnej przestrzeni.
Bo to naprawdę niesamowite wrażenie gdy artysta 'podchodzi’ tak blisko widza w miejscu takim jak NOSPR.
Moim zdaniem, doskonały format spotkania twórcy z odbiorcą!
Muzycy sekstetu Piotr Schmidt Music, Paweł Tomaszewski, Grzech Piotrowski, David Dorůžka, Michał Barański, Sebastian Kuchczynski wspólnie kreują niezwykle poruszająca aurę.
Czuć w tym wszystkim prawdziwie kolektywną naturalność, spontaniczność i żywiołowość.
A to działa, bardzo.
Widziałem w niedzielę na publice łzy wzruszenia…trudno nie rozpaść się emocjonalnie pod wpływem tak rezonujących bodźców.
Ekstatycznie wijący się Piotr Schmidt wyciagający ostatnim tchem wstrząsające dźwięki wieńczące solo, Grzech Piotrowski w obłędzie partii saksofonowej w 'Kołysance’, Michał Barański wyrzucający słowa w arytmetycznym transie techniki konnakkol, Paweł Tomaszewski uderzający w szamański sposób akordy kończące pierwszą część koncertu czy Sebastian Kuchczyński w 'pojedynku’ z Mino Cinelu…można naprawdę długo wymieniać, ten wieczór był po prostu inkrustowany niesamowitością.
A przecież na szczyt tego wszystkiego goście specjalni koncertu w postaci Leszek Możdżer i Mino Cinelu wnieśli kolejną partię niezapomnianych wrażeń…perliste, ultradetaliczne partie fortepianu grane na naszych wewnętrznych strunach wrażliwości i rytmiczny fanatyzm aktywujący bezwiedne podrygiwanie ciała…co za noc!
Rok zaczął się od…najlepszego koncertu roku.
To na pewno nie ostatnie słowo na polskich scenach w 2024 i liczę, że do tego grona dołączą kolejni artyści.
Poprzeczka została zawieszona naprawdę niezwykle wysoko.
Last modified: 2024-10-20