„Kombinezon?
Po co?
Polecimy?”
Te słowa padają z ust Roberta Więckiewicza i brzmią proroczo, bo jeśli ktoś nie załapał się na właściwy start na samym początku…to z pewnością oderwał się nieodwołalnie od ziemi w kolejnych minutach tego niezwykłego wydarzenia inspirowanego głównie powieścią 'Solaris’ pióra Stanisława Lema.
Powiem szczerze: ostatni raz 'zniknąłem’ na koncercie w 2019 roku w Berlinie podczas porażającego występu Christiana Lillingera z zespołem w ramach Berlin Jazzfest.
Wczoraj był ten kolejny.
Hipnoza. Trans. Niewidzialność. Zagubienie. Nicość.
I…tętno szukające właściwego rytmu.
Nazwanie tego co wczoraj było nam dane przeżyć 'koncertem’ wypacza skalę doznań. To połączenie wielu elementów, w wyniku którego kreowana jest alternatywna rzeczywistość.
Tętniąca z dala od tej, którą znamy.
Trudno nie pobłądzić w czymś tak naszpikowanym emocjami.
Momentami jest ultragęsto, ciemno i…zimno.
Fizyczność transmigracji gdzieś naprawdę daleko…za daleko, jest porażająca.
To zasługa zarówno nieprawdopodobnej 'ścieżki dźwiękowej’ granej przez RGG jak i rzecz jasna Roberta Więckiewicza, który każdym kolejnym wypowiedzianym słowem dosłownie zacieśnia tę obłędnie sensytywną, wyczuloną na każdy, nawet najmniejszy szelest, pętlę.
Mam wrażenie, że momentami ta historia dosłownie karmi się naszym oszołomieniem.
A jesteśmy oszołomieni, ponieważ chcemy czy nie, jesteśmy w bezpośrednim zasięgu działania tych wszystkich impulsów.
RGG grają muzykę nie z tej czasoprzestrzeni.
Granice klasycznego soundtracku zostały daleko w tyle…oto zaczyna się galaktyczny jazz, za którym jest już tylko muzyczna czarna dziura.
A my razem z nimi balansujemy na jej krawędzi przez cały czas!
Tysiące dźwiękowych mikroartefaktów, rytmicznych anomalii, nut odbijających się od siebie…złowieszczy minimalizm, zapętlone tęsknoty, uwięzione pragnienia..
Wolno.
Szybko.
Podskórnie.
Robert Więckiewicz…astronarrator, który swoją prawdziwością potraja tę wszechobecną aurę alienacji.
Jesteśmy razem z Nim choć w żaden sposób nie możemy pomóc.
Więc tkwimy w naszych wygodnych fotelach i obserwujemy jak samotnie znika nam z oczu w najczarniejszych czeluściach kosmosu…
Fenomenalny występ!
Aberracja czasowa występująca na Planecie LEM nie jest niczym nadzwyczajnym. Nawet nie wiemy kiedy mija czas tego spotkania. Wszystko zaczyna się i kończy w ciemnościach, ale wierzcie mi, że trwać w nas będzie o wiele, wiele dłużej.
Nieczęsta okazja doświadczyć tego na żywo, zatem jeśli Wasza okolica znajdzie się w pobliżu trajektorii Planety LEM…nie zastanawiajcie się nawet chwili. Okazja do przeżycia czegoś tak nieziemskiego może szybko się nie powtórzyć.
Panowie Łukasz Ojdana, Krzysztof Gradziuk, Maciej Garbowski, Robert Więckiewicz: stworzyliście jedną z najbardziej przejmujących sztuk performatywnych ostatnich lat.
Niskie pokłony za tę kosmiczną podróż.
Last modified: 2024-10-19