A może tak dzisiaj do Kalisza na noc?
Płyta, która zdobyła Nagrodę Grammy, pokryła się platyną, zajęła 19 pozycję w rankingu Jazz Forum 'Top Wszechczasów Polski Jazz’…wymieniać dalej?
Nagrana z okazji 1850 lokacji miasta Kalisz, jak dobrze, że ktoś wpadł na ten pomysł.
Zacznijmy od tego, że to jest podwójny album – ponad 60 minut muzyki. Wierzcie mi na słowo, to i tak mało.
’Night in Calisia’ po prostu przytłacza przepychem i rozmachem.
Połączenie muzyków jazzowych z orkiestrą wypada tu olśniewająco. Składy orkiestrowe mają to do siebie, że potrafią 'zagłuszyć’ ideę projektu…ale tutaj wszystkie strony tej sesji współistnieją wręcz perfekcyjnie. Jest wiele momentów, gdy grają dosłownie wszyscy, ale świetna aranżacja nie dopuszcza do powstania dźwiękowej ściany, która akurat w przypadku muzyki o takiej tonalności jest wręcz niepożądana.
Niesamowity jest też fakt, że orkiestra nie brzmi…big-bandowo.
Bardzo cenię sobie aranżacje na big-band, ale tutaj elegancja wykonania, klasyczny wyraz i powaga dodają temu projektowi nieprawdopodobnie lirycznych walorów.
Trio Włodka Pawlika, Randy Brecker, Adam Klocek – powiedzmy to szczerze – ci genialni instrumentaliści, kompozytorzy i dyrygent to tylko wierzchołek tych emocji. Pod nimi grają jeszcze muzycy orkiestrowi, ale to prawdziwy majstersztyk kompozycyjny Włodka Pawlika pozwolił ich wszystkich osadzić w czymś tak rozległym
i nieoczywistym.
Realizacja, brzmienie – absolutna klasa światowa.
Obu płyt słucha się doskonale, bez zmęczenia co jest dość rzadko spotykane w muzyce nagranej w XXI wieku.
Już początkowe wejście piano w 'Night in Calisia’ sugeruje dobitnie, że będziemy świadkami niesamowitego uniesienia.
I tak jest w rzeczy samej.
Wejście smyków inicjuje drżenie, które będzie nam towarzyszyć już do końca tego materiału.
Dzięki brzmieniom orkiestrowym całość nabiera niebywałego ambientu i powietrza, dosłownie unosi się nad ziemią.
Łatwość z jaką wszyscy przechodzą z czysto symfonicznego klimatu do typowo jazzowego jest po prostu niewiarygodna.
To przenikanie światów w sposób niezauważalny jest magiczne.
’Amber Road’ – brzmi jak klasyk jazzowy, jak melodia, którą znamy od zawsze. Cudowna miękkość i niebywała dystynkcja – gdy Randy Brecker zaczyna grać solo na trąbce a w tle rozlewa się horyzont smyczkowy. To brzmi jakby świat powoli hamował a już na pewno staje na chwilę w miejscu gdy Włodek Pawlik zaczyna grać swoją partię solową na piano w 1:59.
Urok tych dźwięków i sposób narracji pozwolą Wam jeszcze nie raz zatopić się w kaliskiej nocy i niech ona trwa jak najdłużej, ponieważ to noc pełna magii i piękna spełnionego.
’Night in Calisia’ to 6 niezwykle wciągających opowieści.
Ta płyta swoją wielopoziomowością doznań bardzo angażuje słuchacza. Niewątpliwie dzieje się tu bardzo, bardzo dużo
i nie powinno się odrywać ucha by nie stracić myśli przewodniej, jakiegokolwiek wątku, ponieważ to jest nierozerwalna całość.
A czekają Was jeszcze nie lada wrażenia…
Karkołomna amplituda nastrojów w 'Orienthology’, jazzowy puch padający z nieba w 'Follow the stars’, mocniejsze podejścia
i nerwowe akcentowanie przez orkiestrę w 'Quarrel of the Roman Merchants’ i finalne, nostalgiczne wyciszenie aż do czerni zgaszonych ulicznych lamp w 'Forgotten Song’.
Przepiękny album.
Odurzająca dawka dobrych emocji, których czasem może zabraknąć. Dlatego warto mieć tę płytę blisko siebie.
Mam wrażenie, że jej okładka jest cieplejsza od innych.
Naprawdę, cieplejsza.
Last modified: 2024-03-23