Nie(s)pokój, którym emanuje ta płyta rozlewa się gdzieś na krańcach naszej podświadomości. W miejscu, w którym zapadamy w sen pojawiają się te dźwięki i trudno będzie zamknąć oczy. Zatapiając się nuta po nucie wejdziemy do świata generującego unikalną mieszankę rozedrgania i wyciszenia. Złączone, te dwa elementy stają się substancją nadzwyczaj uzależniającą.
Na przemian, będzie ciepło i zimno, jasno i ciemno, ale to trans, w oparach którego chce się rozpłynąć.
Podsunę Wam dzisiaj ten album…pod osłoną nocy, po cichu i z pełną świadomością, że nie wymaga on wielu słów.
Niesamowita, tajemnicza, prowokująca, uwodzicielska przestrzeń, która wygenerowali obaj muzycy jest przygodą, na którą potrzeba kilku żyć. Co najmniej.
To miejsce jest tak wielkie, że nie powstała do niego żadna mapa. Nikt jednak nigdy nie czuł się tu zagubiony.
Syntezatory i saksofon.
Wizjonerstwo i liryczność.
Nieskończoność i podskórność.
Zderzenie dwóch koncepcji, z których powstała muzyka totalna.
Na przemian będziecie odkrywać i chować się.
Tu trudno powiedzieć, po której stronie dźwięku się jest.
Granica między tym co zagrane a co usłyszane jest trudna do wyznaczenia. Jeśli zatem będziecie podążać za echem, szybko przekonacie się, że ma ono swoje kolejne odbicia, w których wybrzmiewają kolejne, nieznane wcześniej historie.
’Ambitus Extended’ zaprowadzi Was do miejsca, które istnieje tylko i wyłącznie dzięki Waszej wyobraźni.
Dlatego tak trudno jest o nim opowiadać i wskazywać drogę – każda jest inna i wszystkie też prowadzą do czegoś innego.
Najpiękniejsza w tej muzyce jest wyczuwalna zgoda Skrzeka i Szukalskiego na naszą dość inwazyjną obecność.
To wszystko zostało przez nich tak stworzone i zagrane byśmy nie wpadali na siebie w trakcie poszukiwań. Z lotu ptaka wygląda to tak jakby kolizje były nieuniknione, ale w rzeczywistości każdy z nas porusza się w swojej niezależnej płaszczyźnie i na innej głębokości.
Wzruszająca wrażliwość.
Przepiękna muzykalność.
Pochłaniająca auralność.
Obaj muzycy grają po prostu magiczne partie.
Józef Skrzek kreuje mistyczną atmosferę pełną dźwiękowych artefaktów i tła, na które składają się wielohoryzonty pełne wciągających niedopowiedzeń.
W takiej scenerii Tomasz Szukalski gra onirycznie, balladowo, ale również nie boi się przywołać dźwięków z czeluści saksofonu…wszystko po to by pogłębić panujący nastrój.
Obaj muzycy to wybitni wirtuozi, ale na tym albumie doświadczamy ich maestrii w budowaniu narracji a nie popisów solowych.
Obaj też wspólnie poszukują.
Tego słucha się z mokrymi dłońmi.
Ta płyta tchnie ogromną melancholią, nostalgią..i nawet kiedy pięciolinie gęstnieją to przebija przez nie tęsknota tysięcy niedokończonych myśli.
Celowo nie opiszę dzisiaj któregokolwiek z utworów.
Ta płyta musi być wysłuchana od początku do końca.
Bez przerw.
Tylko wówczas ma sens otwieranie tych drzwi, za którymi Skrzek i Szukalski zostawili dla nas świat, który tak perfekcyjnie namalowali nutami.
Zamazany w naszej codzienności wyostrza się wyłącznie wtedy, gdy słuchamy tej muzyki.
Jest cały dla nas, ale tak naprawdę to my decydujemy jaki będzie w rzeczywistości.
Niewykluczone, że nie będziecie tego opowiedzieć słowami.
Pytanie czy inni uwierzą pozostanie…zamazane.
Last modified: 2024-03-24