Już pierwsze sekundy tego albumu zwiastują niesamowity klimat.
Na samym wstępie Leszek Żądło zdaje się kilkukrotnie przyzywać na swoiste misterium dźwiękowe jakie dane będzie nam przeżyć podczas odsłuchu. I nie ma w tym cienia przesady – ta płyta to naprawdę od początku do końca lot po najwyższych jazzowych rejestrach. Dla mnie, jeden z najlepszych polskich albumów jazzowych.
Jeszcze tylko chwila podniesienia i małego chaosu, z którego wyłania się otwierający utwór 'Song for Ewa’ a wraz z nim taki groove, że wątpię by ktokolwiek utrzymał nogi w bezruchu.
Niesamowite, bezkompromisowe przejście do innej, totalnie odrealnionej przestrzeni. Miejsca, w którym nikt nie pozwala sobie na błądzenie codziennymi myślami…tutaj rozkojarzenie nie jest efektem ubocznym – jest celem nadrzędnym i pożądanym.
Cały zespół (i to jaki! Bronek Suchanek, Władysław Sendecki, Janusz Stefański i wspomniany Leszek Zadlo) pracuje jak jedna, perfekcyjnie skonstruowana maszyna generująca niesamowitą aurę, oparami której warto zaciągnąć się naprawdę mocno.
I choć jest naprawdę gęsto, zwłaszcza w partii bębnów a także saksofonu to jednak fundament rytmiczny pozostaje nienaruszony. Rozbujana rzeczywistość to od tej chwili nowy rodzaj upojenia. Będziecie oszołomieni tymi dźwiękami. Powietrze drga i faluje, ale ma w sobie tyle muzycznego tlenu, że nie martwcie się przyspieszonym oddechem.
’Spring Ballad’, drugi utwór na płycie, jest najlepszą wizytówką tego naprawdę nieziemskiego doznania jakie serwuje nam Polski Jazz Ensemble. Wszystko w tej kompozycji jest tak uniesione, tak wzruszające i niezwykle intensywne, że trudno momentami przyjąć dawkę tego piękna na jeden raz.
Wspomniana przeze mnie muzyczna gęstość jest w moim odczuciu znakiem rozpoznawczym tego materiału. Ten album jest niezwykle precyzyjnie zaaranżowany i każdy instrument wybrzmiewa przez cały czas jego trwania. Przy czym nie mamy poczucia zderzenia ze ścianą dźwięku…dynamika kompozycyjna została tak przemyślana by praktycznie w każdym utworze było miejsce do wzięcia głębszych oddechów.
Dzięki temu płyty słucha się wręcz wybornie, bez jakiegokolwiek zmęczenia.
Na pewno nie jest to muzyka do odsłuchu w biegu…tu trzeba się skupić i dać wciągnąć na pięciolinię, ale to najlepszy sposób by poczuć fizyczną obecność wszystkich muzyków.
To jedna z tych płyt, które przeżywa się a nie 'tylko’ słucha.
Zagrana z płonąca pasją wyczuwalną w każdym akordzie, każdej nucie.
To ogień, który potrafią rozniecić naprawdę tylko najlepsi.
Każda kompozycja jest zagrana z niesamowitym jazzowym wyczuciem. Nie ma znaczenia czy wolniej czy szybciej – tej muzyce nie brakuje niczego.
Fenomenalny saksofon grany przez Leszka Żądło maluje kolejne obrazy, otwiera nieznane, nowe przestrzenie w naszej wyobraźni i odpowiada za główną narrację na tym albumie.
A Leszek Żądło potrafi opowiadać nutami jak mało kto…
Jego plastyczność i nieograniczona kreatywność pozwalają nam usłyszeć i zobaczyć naprawdę wiele.
Jednakże pozostałe instrumenty są niezwykle ważną częścią każdej historii.
Sposób w jaki na fortepianie gra Władysław Sendecki jest po prostu najlepszym dowodem mistrzowskiego zrozumienia i budowania nastroju. Trudno mi wręcz wyobrazić sobie lepsze odegranie tych partii. Od brawury po szelest wiatru między drzewami…usłyszycie tu dosłownie wszystko.
Wspomniane przeze mnie bębny Janusza Stefańskiego podbijają każdą chwilę nastroju na tym albumie. Bez takiego wykonania ten album nie byłby tak magiczny, jestem pewien.
To jak Stefański dopasował się do wszystkich muzyków odciskając jednocześnie swój własny niepowtarzalny i bardzo wyraźny ślad jest fenomenalne. Perfekcja.
A pomiędzy wspomniana już trójką Bronek Suchanek przechadza się z niezwykłą gracją po najniższych częstotliwościach.
Bardzo elegancki i niezwykle punktowy sposób artykulacji powoduje, że bas pojawia się wszędzie tam gdzie powinien…a to wielka sztuka.
Jeżeli marzy Wam się beztroska, nieplanowana podróż a z oczywistych względów przemieszczanie się obecnie nie jest łatwym i przyjemnym tematem, nie zastanawiajcie się nawet chwili.
Nawet chwili!
Słuchawki obowiązkowo.
Reszta według uznania, choć generalnie to wyjazd bez zbędnego bagażu. W tym miejscu jeszcze nie byliście, zaręczam Was.
Ciekaw jestem kiedy wrócicie.
Last modified: 2024-03-24