Nr 3 w rankingu polskich płyt jazzowych wszechczasów.
Płyta-fenomen pełna najcudowniejszych brzmień, które w dużej mierze decydują o jej niesamowitym uroku.
Zaczyna się od tytułowej, dwuutworowej suity 'Kujaviak Goes Funky’ i nieśmiałego wejścia przebojowego saksofonu by przejść w doskonały, rozkołysany groove, który będzie nas trzymał i bujał przez najbliższe 20 minut.
Wojciech Karolak na Fender Rhodes przepuszczonym przez wah-wah prowadzi doskonały dialog 'międzykanałowy’ z gitarą basową Pawła Jarzębskiego a całość kontroluje Czesław Bartkowski, który momentami gra niezwykle gęsto na bębnach, ale w większości koncentruje się na trzymaniu głównego rytmu.
Nad całością fruną partie saksofonu Namysłowskiego, który często 'spotyka się’ z saksofonem Tomasza Szukalskiego.
Obaj muzycy grają niebotyczne linie, ale co jakiś czas przypominają sobie by wrócić do wspólnego mianownika.
Nie bez powodu rozpisuję te wszystkie indywidualne funkcje…ten album jak mało który spaja wszystkich muzyków w jedną, niesamowicie konsekwentną całość.
Każdy z nich dostaje swoją chwilę w tej trwającej ponad 20 minut kompozycji, ale nie wpływa to na postrzeganie całości – zgranie kwintetu jest po prostu magiczne. Zresztą pierwszy utwór jest też doskonałą lekcją budowania dramaturgii kompozycyjnej poprzez liczne złamania aranżacyjne, które wprowadzają rozmaite nastroje generowane przez kolejne solowe popisy muzyków zapierające dech w piersiach, ale te 20 minut stoi na prawdziwym zespołowym fundamencie.
Moc talentów tej piątki pozwoliła postawić jazzowy pomnik już na początku albumu.
A potem jest równie pięknie…motyw przewodni ze 'Smutny Jasio’ brzmi znajomo? Skalpel użył go na swojej doskonałej płycie wydanej w 2004 (będzie o niej w swoim czasie).
Ta absolutnie mistrzowska zagrywka Namysłowskiego otwiera utwór, który po około 3 minutach wchodzi na dobrze znane rejestry. Ponownie, Bartkowski – Karolak – Jarzębski wchodzą w pełne rozedrganie, ale tym razem Namysłowski i Szukalski nie pozostają dłużni. Niesamowita jest płynność i łatwość z jaką muzycy przechodzą z improwizacji do bardziej zorganizowanej formy, która dzięki zapadającym w ucho partiom Namysłowskiego została przez wielu uznana za 'przebojową’.
Coś w tym jest. Ta płyta faktycznie ma 'przebojowe’ momenty i nic dziwnego, że była samplowana przez wielu muzyków z całego świata stając się winylowa kopalnia inspiracji.
’Quiet Afternoon’ brzmi tak jak powinno brzmieć ciche popołudnie…cudownie wyciszone, miękkie granie budujące z każdą nutą poczucie muzycznej bliskości i spełnienia…choć i tu znajdzie się przestrzeń na odrobinę chaosu to jednak ten utwór zdecydowanie wprowadza spokojny oddech.
Perfekcyjnie zaaranżowany, tkany misternie niczym sieć pająka…nawet nie wiemy kiedy tkwimy w bezruchu, owinięci geniuszem tej muzyki.
Ostatni 'Zabłąkana Owieczka’ nie pozwoli nam zapomnieć z jakim zamiarem powstał ten album – ponownie jest mocny groove, ponownie Karolak z Bartkowskim i Jarzębskim nadają ton i wytyczają horyzont, na którym Namysłowski z Szukalskim grając momentami wręcz ludowe motywy kreują 'warstwę wierzchnią’ tej płyty.
Wystarczy ją nieco zdrapać by zaczęła się ulatniać magia, od której nie da się uwolnić.
To jedna z tych sytuacji gdy nie ma się wyboru.
Nie szukajcie innej drogi przez polski (i światowy) jazz.
Nawet jeśli znajdziecie…one wszystkie prowadzą do tej płyty.
Last modified: 2024-03-24