Zatrzymać czas w taki sposób by nikt nie zorientował się, że to już przeszłość.
‘Tranquillo’ to płyta, na której magia ukryta jest praktycznie w każdym winylowym wgłębieniu.
Cudowna i przede wszystkim naturalna retro wrażliwość bijąca z niej pozwala zrozumieć z jak daleka przybywają do nas te dźwięki i jak wiele pięknego zdarzyło się już w muzyce (nie tylko) jazzowej.
Niespiesznie, bez jakichkolwiek napięć, w aurze niezwykłej wytworności toczy się opowieść o czasach minionych i dzieje się to w takim tempie, że aż nie wypada nie przystanąć by wsłuchać się w to, co mówią do nas nuty.
Zwłaszcza, gdy grają je wybitni artyści.
Czesław Bartkowski, Andrzej Jagodziński…na ilu płytach, istotnych dla polskiej muzyki jazzowej, zagrała ta dwójka?
Tworzą razem z Wojciechem Staroniewiczem i Adamem Cegielskim skład, który wraz z Orkiestrą Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod batutą Wojciecha Rajskiego, brzmi jakby grał ze sobą od dekad.
To wprost niewiarygodne jak miękko płynie ta muzyka.
Z pewnością duża w tym zasługa kolejnej legendy, Włodzimierza Nahornego, który aranżował większość utworów. I właśnie jego, choć nie gra na żadnym instrumencie słychać tu bardzo mocno.
Nahorny zawsze miał niezwykły dar aranżacyjny w składach orkiestrowych i po prostu rozpisał te nuty wręcz perfekcyjnie.
Trudno jednoznacznie określać takie płyty.
Tu granica między gatunkami zaciera się w niesłyszalny dla ludzkiego ucha sposób i dzięki temu nie skupiamy się wyłącznie
na odczuwaniu powabu tej muzyki.
A wybrzmiewa klasyka i zapewne znamy większość utworów na pamięć a jednak ‘Tranquillo’ pokazuje nam się ich nową znakomitość.
Maestria, z jaką pojawiają się smyczki, jak przenikają one klasyczny skład jazzowy i jak całość jest prowadzona po niezwykle błyszczącej, eleganckiej pięciolinii zapiera po prostu dech w piersiach.
Saksofon gra tak bardzo nostalgicznie i tak bardzo ‘z tamtych czasów’, że momentami łatwo się pogubić w epokach.
Uwodzicielskie partie fortepianu cudownie rozlewające się po utworach…raz na przedzie, raz w tle…i do tego rewelacyjnie wyczute bębny.
Zaryzykuję: to jedne z najlepszych wersji tych muzycznych evergreenów.
Jest niezwykle nobliwie wręcz momentami majestatycznie a jednocześnie dancingowo w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Śmiało mogę sobie wyobrazić jak te dźwięki wypełniają zarówno eleganckie sale koncertowe jak i rozbrzmiewają na wytwornych balach.
Najwyższa muzyczna dystynkcja.
Poziom artystycznej elokwencji osiągalny dla niewielu.
Tęsknota za ciepłem chwil beztroskich mijających w zwolnieniu, uśmiechów zapadających w pamięć i powiewem roztańczonego parkietu…szykujcie się na naprawdę sentymentalną podróż do miejsca, które już nie istnieje, ale które większość z nas nosi w sobie.
Chciałoby się powiedzieć, że dzisiaj już tak nikt nie gra, ale jakże pięknie jest się mylić za sprawą tego wydawnictwa!
Jak dobrze słyszeć taką artystyczną grację w 2021 roku.
Szacunek z jakim wszyscy muzycy zostawili swój ślad zasługuje
na największe uznanie.
Bez zbytecznego epatowania wirtuozerią, z urokliwą szarmanckością i lekkością pokazali, że w muzyce liczy się przede wszystkim umiejętność wyczucia nastroju i temu właśnie przyporządkowali swoje talenty.
Największa sztuka umieć tak wiele a zagrać tak oszczędnie.
Dlatego ten album jest tak magnetyzujący.
Błogość towarzyszyć będzie nam przez całą płytę i jest to stan, w który powinniśmy wszyscy wprowadzać się jak najczęściej.
Odnajdujemy w nim wiele z tego co pogubiliśmy gdzieś po drodze, w biegu do nieznanego, które leży tak bardzo daleko od ‘Tranquillo’.
Trafia się zatem niepowtarzalna okazja by ruszyć we właściwym kierunku.
Last modified: 2024-03-24