Co znajduje się między słowami w drugiej części dramatu Adama Mickiewicza? Ten album jest odpowiedzią na to pytanie.
’Dziady’ to bezkompromisowe dzieło zaplanowane i zbudowane przez Piotra Orzechowskiego (Pianohooligan) i wykonane wspólnie przez kolektyw muzyków reprezentujących, mogłoby się wydawać, odmienne światy.
Z pozoru daleko im do siebie, ale wszystkich łączy niezwykła łatwość kreowania eksperymentalnej przestrzeni, w której co chwilę doprowadzają do wyładowań tak wielkich, że od słuchania tej muzyki, mówiąc kolokwialnie, włosy stają dęba.
Zaryzykuję: dawno nie słyszeliście tak hipnotycznej i wciągającej opowieści.
Nieprawdopodobne z jaką precyzją została stworzona ta konstrukcja. Gdzieś, na pograniczu nieodwracalności, majaczy dziura, równie obskurna co magnetyzująca, przez którą wejdą tylko ci, którzy naprawdę chcą czegoś więcej od muzyki.
Obyście nie zostali w tyle.
Musicie się odważyć, w przeciwnym razie ominie Was absolutnie wyjątkowe doznanie.
To już nie świat równoległy. To świat odległy.
Tymi dźwiękami dotrzecie tam w oka mgnieniu i możecie wierzyć lub nie, do głowy Wam nie przyjdzie wracać.
Oto słyszycie to o czym w książce nie pisano.
To nie jest drugie dno, to soniczne spoiwo łączące wszystkie wątki w jeden. Od teraz nie będzie już dla Was przerw między słowami.
Fascynujący chaos, tętniący naszą niepewnością…aż do chwili gdy wszystkie serca zaczną bić jednym, nierównym rytmem.
Tego idzie się nauczyć, naprawdę.
Po prostu odpuście kontrolę, nie szukajcie początku i końca tej historii.
Tu nie ma punktów odniesienia, do których można wrócić.
To nie strefa codziennego komfortu zatem niech Wam do głowy nie przyjdzie nadzieja, że krwiobieg przestanie drgać jak te dźwięki wybrzmią – ich echo zostaje w nas na zawsze.
Mrok, psychodelia, dyskomfort dziejów, fascynacja tak aksamitna, że nawet nie wiecie kiedy przeradza się w odwagę zaciągnięcia się tak gęstą materią.
Jakimś cudem te niezrównoważone pięciolinie są w stanie udźwignąć taki ładunek emocjonalny.
Od pierwszych taktów jesteśmy świadkami kaskaderskiej gry każdego muzyka w tym projekcie.
Bez zabezpieczeń, bez kalkulacji…rzucili się z zamkniętymi oczami w wir kreacji w ślad za obietnicą nieskończoności.
Coś naprawdę niezapomnianego.
Jest kilka momentów beztlenowych, w których robi się niezwykle gorąco, ale musicie zaufać im na słowo, że obliczyli to co do nuty.
Ani więcej ani mniej.
Oddech na styk, krawędź o krok.
Nie będę skracać Waszej drogi przez ten album – tu trzeba posłuchać całości. Bezwzględnie.
Jednakże jeśli chcecie przygotować się mentalnie na jedno z takich doznań to wsłuchajcie się w 'Vodka-Pot’.
Dla mnie, utwór, który ukazuje w całej okazałości fenomen tego wydawnictwa.
To uderza z taka siłą, że trudno utrzymać pion.
Niemalże 15 minut prawdziwej audiofrenii – wysłuchajcie do końca by zrozumieć to zjawisko.
Nieprawdopodobna energia, granie na ostrzu klawiszy fortepianu…totalne złamanie rytmiki ludzkiego pulsu.
I narracja pozostałych instrumentów wprowadzająca takie roztrzęsienie, że nie wstydźcie się krzyczeć.
Popłynie przez Was bezład mieszający się płynnie z ukojeniem.
Skala natężenia zacznie sięgać nieznanych Wam pułapów.
Od mentalnej nawałnicy po czułe głaskanie zakończeń nerwowych.
’Dziady’ to pozycja wybitna.
Dla mnie, jedna z płyt 2021 roku.
Mickiewiczowski jazz, obfitujący w kakofonię impulsów napierających ze wszystkich stron.
Jesteśmy w samym środku wirującego, mistycznego spektaklu, w którym każdy dźwięk jest niezwykle misterną sceną wydarzeń.
Horyzont wyobraźni został właśnie przesunięty na naszych oczach za linię horyzontu, którą znaliśmy do tej pory.
Zatem podróż trwa w najlepsze.
Last modified: 2024-03-25