Mimo upływu 37 lat, które minęły od nagrania tej płyty, wciąż czuć jej rozpierającą energię, świeżość i bezkompromisowość.
Kazimierz Jonkisz, który zaczął swoją karierę od wysokiego C biorąc udział w nagraniach legendarnej płyty Zbigniewa Namysłowskiego „Winobranie’ grał także z wieloma innymi, nie mniej wybitnymi muzykami: Nahorny, Wróblewski, Szukalski czy Miśkiewicz…by finalnie założyć swój własny zespół.
Mocny, mainstreamowy jazz kotłuje się tu za sprawą niezwykle energetycznego wykonania, które jest znakiem firmowym tego wydawnictwa. Dodatkowo, obecność fletu i skrzypiec wnosi sporo oryginalności i momentami specyficznej, nieco ludowej aury.
Od pierwszych taktów 'Outsidera’ czuć ciepły wiatr dźwięków, które wprowadzają całkowite oszołomienie.
Tak gra się jazz do utraty tchu!
Jonkisz na bębnach nie odpuszcza ani na chwilę, zapełniając przestrzeń rytmiką, która nie zwalnia. Momentami robi się tak karkołomnie, że brzmi to jakby grał automat!
Rewelacyjna gra na talerzach – w zasadzie momentami nie potrzeba niczego więcej.
Tu nie ma taryfy ulgowej dla słuchacza, tu trzeba pędzić razem z nimi by nie opuścić żadnej z tych niesamowitych chwil z będącymi w głębokim transie muzyków.
Każdy z nich pędzi ku swojej nirwanie.
Witold Szczurek na kontrabasie ponownie zaklina rzeczywistość grając w sposób wręcz ekwilibrystyczny.
Raz po raz jego partia wypływa na powierzchnię i wówczas słychać wyraźnie superprecyzyjny palcopląs, które za wszelką cenę chcą dotrzymać kroku bębnom Jonkisza.
Szczurek gra tu w zniewalający sposób a cała sekcja rytmiczna na tym albumie jest wręcz mistrzowska.
Wspomniany wcześniej flet (Krzysztof Popek) i skrzypce (Henryk Gembalski, Maciej Strzelczyk) są tymi instrumentami, które decydują o lekkości tej muzyki…zwiewne, delikatne, ale niesamowicie akcentujące tempo partie prowadzące i solowe obu wypadają po prostu znakomicie.
Fortepian, na którym gra Piotr Adamski, jest dla mnie w wielu momentach źródłem najmocniejszych impulsów na tej płycie.
Punktujący na praktycznie całej jej długości, ma niezwykłą moc zwiększania dynamiki i nawet gdy zrywa się do szalonych solówek, z żelazną konsekwencją nadal trzyma rytmikę pod kontrolą. Świetnie się tego słucha.
Dużo w tej muzyce klasycznego podejścia, ale zagranego w sposób nowoczesny i z wyraźnym własnym pomysłem na aranżacje. Praktycznie każda kompozycja to wieloetapowa przygoda, w trakcie której atmosfera zmienia się wiele razy.
A wszystko za sprawą doskonale zrealizowanej dramaturgii.
Są miejsca na wirtuozerskie popisy solowe…praktycznie w każdym utworze, są miejsca niezbadane, głębokie i pełne tajemnicy, w których można zaszyć się między nutami.
Najlepszą wizytówką tego albumu jest moim zdaniem zamykający stronę A 'Pikador’.
Zaczynający się od wręcz riiffowego wejścia na skrzypcach i dalej granej przez nie świetnej, mocno filmowej partii pod którą fortepian, perfekcyjnie rytmizujący całość utworu, wygrywa karkołomne solówki pojawiające się i znikające w elektryczny sposób.
I tak mocny motyw potrafi z łatwością przechodzić w niesamowicie lekkie przełamania, w których flet wprowadza wręcz irracjonalnie kontrastowy klimat.
Jonkisz na bębnach dosłownie pływa między tymi wszystkimi pięcioliniami podbijając każdą z nich swoimi błyskotliwymi zagrywkami – jego partia podnosi i obniża amplitudę igrając dosłownie z emocjonalnością słuchacza..
Wykonawczo jest to szczere złoto, którego blask odbija się zarówno w tym utworze jak i na całym albumie.
Trzeba przyznać, że aranżacja na 'Outsider’ jest materią bardzo plastyczną, która w rękach Kazimierza Jonkisza i pozostałych muzyków przybiera rozmaite formy, często niespotykane, zaskakujące a czasem wręcz wprowadzające konsternację.
Brzmi ryzykownie a jednak słucha się tego po prostu fenomenalnie. To płyta, która nie toleruje półśrodków – tu każda nuta została zagrana z wyczuwalną misją i maksymalną mocą.
Tak powstał album prawdziwie wybuchowy, który warto wziąć do rąk. Trudno to rozbroić, zwłaszcza że Jonkisz i spółka nie dali żadnej instrukcji obsługi.
Pozostaje więc wsłuchać się w tykanie tej muzyki.
Może dłonie pocą się nieco na początku, ale od tej eksplozji zaczęła się niejedna miłość do jazzu.
Last modified: 2024-03-25