
Wyprzedzić czas i…skręcić na chwilę przed metą by bieg nigdy nie miał końca.
To tak jednym zdaniem o albumie, który nagrany 44 lata temu nadal zaskakuje pomysłami aranżacyjno – kompozycyjnymi a także brzmieniowymi. Zero pokory i kompromisu. Chęć odkrywania i przede wszystkim otwartość na nowe była tak ogromna, że zarejestrowany materiał trudno było dopasować do ówczesnych trendów w jazzie. Nagrana muzyka intryguje i inspiruje do dzisiaj. Wiele patentów z tego albumu słychać na wielu późniejszych płytach. W sesji wzięli udział doświadczeni muzycy z niesamowitym warsztatem i wyobraźnią zatem koniec końców nie powinien dziwić nikogo fakt, że powstało dzieło tak oderwane od tradycji.
Jazzowa rozeta z najbardziej nieoczywistymi pytaniami.
I jeszcze bardziej nieoczywistym instrumentarium – od klasycznych akustycznych instrumentów po elektronikę, dzięki której całość ma niesamowicie eksperymentalny feeling. To dodaje tej płycie aury prawdziwego misterium.
Pierwsza strona to blisko 20 minutowa suita na którą składa się 5 odrębnych części. Prawdziwy bieg z przeszkodami większymi od codziennej wyobraźni. Trzeba wznieść się naprawdę wysoko by dogonić muzyków.
Tak zagrana muzyka jest początkiem doświadczenia, w którym możecie brać udział. Zmienność nastrojów, temperatur emocji i kolorów nut prowadzą w prostej drodze do mocnych tąpnięć podczas odsłuchu. To jeden wielki rytuał, ale z różnymi szamanami zatem co chwilę działają na nas inne moce. Każdy dźwięk jest tak wciągający, że naprawdę trudno się im nie poddać. Wszystko zagrane z niesamowitym wyczuciem i magią…nawet najdrobniejsze akcenty niosą w sobie ogromną dawkę swoistej paranormalności.
Marek Stryszowski, bracia Krzysztof Scieranski FB profile i Paweł Ścierański, Janusz Grzywacz i Mieczysław Górka zadbali o to by droga przez tę muzykę była jak najbardziej kręta, ale dzięki temu ekscytacja nieznanym, skrywającym się za każdym zakrętem, jest wręcz uzależniająca.
Odrealnienie tej pierwszej części albumu wprowadza hipnotyczny klimat i ciężko otwiera się oczy po czymś tak niecodziennym.
Druga strona prezentuje bardziej 'ludzkie’ wcielenie Laboratorium co nie oznacza, że napięcie spada.
Jest funkowo, jazz-rockowo i bardzo dynamicznie a słuchając 'ABZ’ mam wrażenie jakbym wręcz przeniósł się na jedną z sesji nagraniowych Michała Urbaniaka…doskonały utwór z bujającą pulsacją piana elektrycznego i rozwibrowaną efektami wokalizą w stylu Urszuli Dudziak.
Na koniec żegna nas zaskakująca akustyczna kompozycja o nieco balladowym charakterze dająca sporo wytchnienia i przestrzeni do poukładania myśli.
’Modern Pentathlon’ to jeden z tych albumów, które przebiły bardzo grubą ścianę schematu dźwiękowego w poszukiwaniu własnej tożsamości. Możliwość udziału w tej misji jest warta Waszego czasu, ponieważ mało kto w tamtych czasach zapuszczał się tak daleko w krainę jazzu…na tyle daleko, że granice zacierały się jedna za drugą i trudno było jednoznacznie nazwać miejsca, do których muzycy Laboratorium docierali po drodze.
Strona A jest żywym zapisem tej niepowtarzalnej podróży, nie przegapcie więc tej okazji!
Oni startują codziennie, na żądanie, o każdej porze i zaręczam Was, że za każdym razem jest tak samo fascynująco.
Last modified: 2024-03-22