Czy tylko ja słyszę mini cytat z 'Przed nocą i mgłą’ z kultowego ’07 zgłoś się’ na samym początku tej płyty?
I taka właśnie ona jest…nostalgiczna, piękna w swojej retrospektywności, tajemnicza a dodatkowo, bardzo, bardzo natchniona.
Manu Katche, doskonały perkusista, zgromadził wybitnych muzyków na tym wydawnictwie. Stańko, Garbarek, Marcin Wasilewski, Sławek Kurkiewicz…blask talentów momentami oślepia. I jest to naprawdę wyjątkowo szlachetne światło.
’Neighbourhood’ jest płytą nieprawdopodobnie dopracowaną w każdym takcie. To naprawdę słychać. Utwory są rewelacyjnie zaaranżowane, jest w nich dużo przestrzeni, dzięki czemu muzycy nie konkurują ze sobą, wspólnie budując nastrój i trzeba przyznać, że tak potrafią najwięksi.
Katche prowadzi cały zespół z wielką elegancją, brzmienie jego bębnów jest niesamowicie miękkie i taka też jest jego gra – nie forsuje żadnego uderzenia, wtapia się w każde najwłaściwsze miejsce i doskonale też akcentuje na licznych instrumentach perkusyjnych. Myślę, że świetnie gra się z kimś takim – każdemu muzykowi pozwala to zbudować swoją część aury całości. Posłuchajcie – moim zdaniem to naprawdę jest słyszalne gołym uchem. Cudowny przykład współistnienia muzycznego.
Pierwszy utwór, 'November 99′ jest dobrą wizytówką tego materiału.
I choć nie słyszymy jeszcze wszystkich, na których czekamy, Stańko i Garbarek pojawią się w kolejnych utworach, to Katche, Wasilewski i Kurkiewicz kreują po prostu nieprawdopodobną rzeczywistość.
Nie patrząc na okładkę wiedziałbym, że piano to Marcin Wasilewski. Brzmienie, sposób zagrania – to wyjątkowe wrażenie rozpoznać kogoś po kilku dźwiękach. Zagranych z takim wyczuciem, wyobraźnią i jednocześnie treścią. Jego fortepian prowadzi główna narrację, nie mam złudzeń. Sławomir Kurkiewicz już na samym początku daje sygnał, że będzie aktywnym uczestnikiem tego kreatywnego spotkania. Jego partia w otwarciu płyty jest po prostu genialna w swojej prostocie i jednocześnie tak bardzo wyrazista a do tego Wasilewski dogrywający/akcentujący mu w paru fragmentach…recepta na muzyczną alchemię gotowa.
Tak właśnie ta piątka tworzy magię tej płyty.
’Number One’ to znów piękne wejście z typowym 'Wasilewski flow’ na fortepianie. Nie, on nie gra, on po prostu płynie.
Pojawia się też Jan Garbarek, którego partia saksofonu wprowadza niesamowitą przestrzeń do tej już i tak mocno horyzontalnej muzyki. Niesamowite jest to jak detalicznie jest ten materiał zrealizowany. Załóżcie słuchawki by stanąć między muzykami. Złóżcie je by usłyszeć każdy artefakt i każde tchnienie.
Bliżej się już nie da.
’Lullaby’ i Tomasz Stańko po raz pierwszy.
Melancholia, oszczędność, ale teź i niepokój i pewien rodzaj słodkiej dystrakcji. Mało kto potrafi tak jak on omamić kilkoma dźwiękami by nagle przeciąć je chwilową, bezpardonową zmianą nastroju.
Ten stańkowy minimalizm Idealnie słychać w 'No Rush’.
Jak niewiele dźwięków potrzeba by zaczarować chwilę.
Można tak o każdym utworze i każdym akordzie…
Ale są też na tej płycie ukryte małe drzwi.
Bardzo małe – trzeba będzie się przecisnąć by dostać się w sekretne miejsce, ale naprawdę warto bo co prawda mało tam światła, ale za to dużo upajającej zagadki.
To 'Miles Away’.
W tym utworze od samego początku za sprawą napierającego, niesamowicie transowego basu Kurkiewicza i doskonale podbijającego tę rytmikę Katche czujemy, że przenosimy się do innego wymiaru.
Stańko wygrywa tu wzór na mrok i dreszcz.
Jego partia jest niczym światełko w ciemnościach – idziemy w jego kierunku, ponieważ to jedyne co widzimy, ale on ciągle zmienia swoje położenie, wciągając nas coraz bardziej w głąb tej mocno rozedrganej rzeczywistości.
Piano Wasilewskiego subtelnie podszeptuje nam kierunek, ale robi to w taki sposób, ze zapominamy, iż jest on częścią tego misternie utkanego planu na nasze zagubienie.
To taki fragment płyty, w którym naprawdę można się zapaść.
’Neighbourhood’ to muzyka nocy…te dźwięki powodują, że wszystko inne cichnie i staje się nieistotne.
Najlepszy przykład, że codzienność da się ściszyć na zawołanie.
Last modified: 2024-03-24