Marcin Wasilewski Trio w wersji koncertowej jest dla mnie fenomenem. Jednym z niewielu zespołów, który gra na żywo tak, jakbyśmy słuchali ich płyt studyjnych. Uważam to za ogromny atut, ponieważ siłą rzeczy podążamy za aurą znaną z ich płyt i dostajemy ją z nawiązką emocji związanych z występem na żywo.
Kto był kiedykolwiek na ich koncercie wie, że są to niesamowicie intymne spotkania, w trakcie których dostajemy najlepszą wersję ludzkiej wrażliwości. Ten podwójny album jest wypełniony po brzegi pulsem ludzkiego serca, które bije raz wolniej, raz szybciej, ale zawsze oszałamiająco. Realizacyjnie, jak dla mnie, mistrzostwo – miękkie, nienachalne brzmienie, pozbawione ostrych krawędzi co pozwala skupić się na odbiorze.
Pierwsze dwanaście minut to podwójna kompozycja 'Spark of Life/Sudovian Dance’. Zaczyna się w niezwykle delikatny sposób – zupełnie jakby Marcin Wasilewski pukał do naszej przestrzeni chcąc się przedstawić. Liryczna partia piano obezwładnia od pierwszych akordów – czujemy od samego początku, że artysta chce nam opowiedzieć historię zapisaną językiem jego rzeczywistości…nuty płyną jedna po drugiej i jest to naprawdę intrygujący początek tego dialogu. Ogromną rolę w kreowaniu nastroju tej chwili ma niesamowicie czujna gra Sławek Kurkiewicz i Michał Miśkiewicz – obaj tworzą nieprawdopodobnie pastelowy horyzont dla partii piano. Każdy zagrany przez nich dźwięk jest idealnie wpasowany w całość narracji. Grają miękko, ale jakże celnie. Płynne przejście w 'Sudovian Dance’ jest moim zdaniem znakiem rozpoznawczym Marcin Wasilewski Trio – charakterystyczne 'płynące’ piano Wasilewskiego, budujące niezwykle podniosły charakter chwili…tak otwiera się przed nami ten koncert a gdy dołączają Kurkiewicz i Miśkiewicz czasoprzestrzeń zaczyna się delikatnie zakrzywiać.
Jest coś odurzającego w muzyce tego trio…ich nuty mają zapach, który rozchodzi się po całej sali koncertowej…jest w nim kadzidło, piżmo, herbata, cytryna, zachód słońca i szum koron drzew…jest w nim to co pozwala nam zamknąć oczy i czuć się blisko, bezpiecznie.
Drugi na płycie 'Message In A Bottle’ to niezwykła wersja wielkiego hitu napisanego przez Stinga. Tutaj ta kompozycja nabiera od pierwszych taktów niezwykłego wiatru i swoistego rozedrgania. Wasilewski w bardzo umiejętny sposób dozuje mikrodawki niepokoju, które dzięki dość gęstej, 'nerwowej’ grze Miśkiewicza zyskują na sile. Idealnie umiejscowiona doskonała partia solowa Kurkiewicza wprowadza wyciszenie do tej napiętej atmosfery, ale to tylko chwila na oddech, ponieważ za chwilę wspomniany wiatr zacznie wiać naprawdę mocno…i będzie narastać w sposób nieodwołalny by finalnie w 5:35 przemienić się w ciepły monsun.
Doświadczyć tego, rzecz bezcenna.
Znajdzie się także miejsce na solowy popis Miśkiewicza i oczywiście luźny powrót do motywu głównego, który przypomni nam, że to nie kompozycja trio….bo trzeba przyznać, że zagrali ten utwór z taką brawurą i wyobraźnią, że zabrzmiał jakby oni napisali go pierwsi.
’Three Reflections’ uwodzi swoim azylem wśród nut…piękna rozmowa pomiędzy piano a kontrabasem z wycofaną narracją bębnów…ten błogi nastrój zostaje przełamany typowym dla tego zespołu rozwinięciem, które za sprawą świetnego zgrania brzmi tak bardzo szeroko i głęboko, że aż trudno oprzeć się wrażeniu, że w takiej chwili muzycy odrywają się od ziemi.
’Night Train To You’ rozpędza się od pierwszego taktu. Fenomenalny klimat. Obrazy suną jeden po drugim…to bardzo filmowy fragment tego koncertu. Aranżacyjna posągowość motywu przewodniego jest po prostu hipnotyczna. Niemniej, całość trwa ponad 13 minut więc znalazła się tu olbrzymia przestrzeń dla licznych zmian nastroju…są chwile pędu, gdy ma się wrażenie jakby pięciolinia fortepianu miała się wykoleić, chwile wyciszenia gdy kontrabas z bębnami tworzą zupełnie odrębny wątek tej historii, są wybuchy całości…ale wszystkie te zmiany zachodzą w bardzo płynny sposób nie wybijając ani przez chwilę z transu w jakim się znajdujemy. Niewątpliwie musimy być przygotowani na wszystkie prędkości tętna, które zmieni się wielokrotnie w trakcie grania tej kompozycji.
Co za utwór na zakończenie pierwszej części!
Drugą wysłuchajcie sami, do końca.
Już za moment zrobi się aksamitnie, nierealnie…bardzo, ale to bardzo blisko serca.
A na pożegnanie klasycznie i niesamowicie energetycznie…wszystko przed Wami.
Ten koncert jest wyjątkowy.
Każda sekunda spędzona w towarzystwie Marcin Wasilewski Trio trwa jakby dłużej. Tracimy orientację czasową, od teraz wytyczaną jedynie taktami. W stanie ukojenia tkwimy razem z muzykami absorbując cząstki ich talentów w postaci impulsów akustycznych..
Jest gęsto od emocji, ziemia trzęsie się od miarowych uderzeń nogi Marcina Wasilewskiego, który w ten sposób daje nam wszystkim znać, że całkowicie panuje nad sytuacją w tym muzycznym zapomnieniu.
Musicie tego posłuchać.
Last modified: 2024-03-23