
Witold Szczurek, Władysław Sendecki (Vladyslav Adzik Sendecki), Henryk Miśkiewicz , Zbigniew Jaremko, Marek Stach…brzmi jak supergrupa?
Z pewnością! Zwłaszcza, że każdy z wymienionych muzyków miał już za sobą udział w wybitnych projektach jazzowych.
Dodajmy do tej grupy jeszcze postać legendarnego Marka Bilińskiego, który był odpowiedzialny za programowanie syntezatorów i jawi się pełny obraz tego niesamowitego projektu.
Lata 70’te sprzyjały mocno kierunkowi fusion w jazzie – nagrano mnóstwo naprawdę ikonicznych płyt, ale Sun Ship postanowiło, nieco na przekór zagrać swój materiał mocno…jazzowo.
’Follow Us’ mieni się mnóstwem improwizowanych partii, cudownie zagranych solówek i przede wszystkim nieskazitelnym jazzowym blaskiem, którego na próżno szukać w wielu nagraniach z tego okresu.
Nie wiem czy nazwa zespołu pochodzi od ostatniego studyjnego albumu legendarnego Johna Coltrane’a nagranego w 1965 roku (taka sama nazwa), ale jeśli taka była intencja to udało się w 100%, ponieważ ten materiał jest cudownie osadzony w jazzowych realiach i ma po prostu czarujący urok.
Otwierająca całość 'Prymka’ zaczyna się przepiękną, liryczną partią saksofonu pozostającego w dialogu z fortepianem aż do chwili gdy wszyscy chwycą nieco latynoski wiatr w żagle.
Ten utwór rozkręca się na dobre a saksofon dalej prowadzi swoją solowa narrację , wymieniając rolę z fortepianem.
Oba instrumenty wprowadzają rewelacyjny, wręcz koncertowy klimat…grając w niesamowicie żywiołowy sposób. Ten ogień wykonania pochodzi niewątpliwie z sekcji bębny/bas, która napędza całość w niewiarygodny sposób.
Zwłaszcza motoryczny kontrabas Witolda Szczurka jest tym co podbija groove tej kompozycji. Mocne wejście i klarowny sygnał, że na tej płycie będzie 100% jazzu w…jazzie.
’Ballada na wiosnę’ zaczyna się od niewiarygodnie emocjonalnego solo saksofonu….fenomenalnie zagrane nuty z towarzyszeniem piano, basu i szczotkowanych bębnów.
Gdy widzę w składzie projektu Henryka Miśkiewicza, czekam na jego niezapomniane, liryczne partie saksofonu i muszę przyznać, że na tym albumie zagrał po prostu olśniewająco.
Piękna, bardzo subtelnie poprowadzona opowieść, w której słychać wrażliwość i wyczucie wszystkich muzyków – wszystko zostało w dużej mierze podporządkowane obu saksofonom oraz fortepianowi i dzięki temu to co wydarzy się w 4:10 dotrze do nas z potrójną siłą. To krótka chwila, w której Władysław Sandecki 'przecina’ utwór na pół partią syntezatora.
Partia bardzo odrealnioną, jakby z innej rzeczywistości.
Brzmienie, które dodaje całości niesamowicie dużo szarości i melancholii. Bardzo zaskakujący moment, który z pozoru brzmi jak ciało obce a jednak trudno wyobrazić sobie ten utwór bez tego fragmentu, zwłaszcza, że gdy wybrzmi to wchodząca ponownie partia saksofonów ma jakby jeszcze więcej wyrazu.
Aranżacyjnie absolutnie mistrzostwo – to taka muzyka, która wypełnia nas od środka, zmusza do przełknięcia ogromnej dawki emocji.
Prawdziwy reset już w drugim utworze na płycie!
Za to kolejny 'Szipson’ wyciąga nas a raczej wyrywa z tego stanu i robi to niebywale skutecznie. Ponownie sekcja – kontrabas Witolda Szczurka, który w jasny sposób wytycza kierunek i świetny feeling Marka Stacha na bębnach powodują, że mamy do czynienia z prawdziwą jazzową perłą. Do tego doskonałe współistnienie fortepianu i saksofonów, które pozostawiły całkiem sporo miejsca na popisy wspomnianej dwójki dzięki czemu 'Szipson’ zyskał mnóstwo klubowego, zadymionego uroku. Czarująca, bezkompromisowa kompozycja, która stanowi świetne zakończenie pierwszej strony krążka.
Strona B brzmi nieco bardziej wirtuozersko w wykonaniu każdego z muzyków i ma też w sobie odrobinę klimatu wspomnianego na początku fusion, ale w ten sposób cała płyta jest zróżnicowana i świetnie oddaje ducha tego projektu. Maestria wykonania zapiera dech – muzycy z takim doświadczeniem doskonale wiedzą kiedy zagrać minimalistycznie, bez fajerwerków a kiedy podpalić każdy takt.
Na tej płycie wypada to wręcz perfekcyjnie i przez to w dużej mierze ta, w sumie mocno urozmaicona muzyka, brzmi zadziwiająco przystępnie.
Sun Ship wydali tylko jedną płytę – stanowczo za mało jak na projekt z takim potencjałem. Trudno też pominąć w tym wszystkim wątek ciężkiego początku lat 80’tych.
’Follow Us’ brzmi jak prawdziwe przesłanie w przyszłość, które muzycy wysłali podczas tej sesji nagraniowej.
Z biegiem lat nie straciło nic ze swojej mocy i treści. Dlatego warto posłuchać dźwięków, które miały tak mnóstwo do powiedzenia ludziom w tamtym czasie.
Last modified: 2024-03-23