Czujesz ten ciepły kosmiczny wiatr głaszczący troskliwie każdą z czakr?
To energia wszechświata skupiona w falach dźwiękowych ociera się właśnie o Twoje nadszarpnięte codziennością wcielenie. Mieniąc się kolorami wszystkich słońc, oznacza drogę dla kolejnych podmuchów, które wnikając w Ciebie dodają odwagi do wejścia w zupełnie nowy etap bycia sobą.
Przywołana z bardzo daleka, wprowadza w duszy grawitacyjne bezprawie…stan czułej anarchii mentalnej, która potrafi drążyć w człowieku bardzo głęboko…aż do odcięcia najcięższego, niewidzialnego balastu.
Przygotuj się zatem na ten moment bo nie uwierzysz jak szybko oderwiesz się wbrew swoim myślom…od swoich myśli.
To metrum nowej świadomości.
Częstotliwość wyłącznie dobrych intencji.
Wymiar, w którym cuda dzieją się na ciche zawołanie…jeśli tylko zechcesz.
Moce, o których nie potrafisz myśleć bezwstydnie czekają na Twoje skinienie.
Były z Tobą zawsze, ale dopiero teraz uczysz się trząść sobą w posadach.
Pamiętaj tylko, że chwila, w której sięgniesz po nie, będzie Cię kosztować wieczne pragnienie wytchnienia.
Muzyka zarejestrowana na ‘Warsaw Conjunction’ dociera do nas z bardzo, bardzo daleka. To materia niezwykle tajemnicza, płynąca z doświadczeń całych pokoleń sonicznych szamanów. Niesie w sobie prastarą mądrość leczenia częstotliwością dźwięku, który rezonuje w nas punktowo, za to w wielu miejscach.
Początkowo są to mikrowyładowania na koniuszkach palców, ale w ten właśnie sposób zaczyna się proces odnowy, który stopniowo rozlewa się po całym naszym obwodzie energetycznym.
Ta płyta ma tak unikalny i wysoki poziom wibracyjny, że nie ma możliwości byśmy jej wpływ fizyczny na nasze ciało pomylili z czymkolwiek innym…bo mało co tak działa.
A to dopiero początek…przecież poza naszą fizycznością, w trakcie odsłuchu odradza się przede wszystkim, nasza strona duchowa!
Takt po takcie dostrajamy się do wszystkich impulsów energetycznych ‘Warsaw Conjunction’, którego intensywnie spirytualna emanacja powoduje, że regenerujemy się mentalnie z każdą nutą. Tak naprawdę, one wszystkie są swoistymi katalizatorami, nieustannie filtrującymi aurę wokół nas.
Neurojazz…kiedy sesja nagraniowa staje się sesją terapeutyczną.
Wojtek Mazolewski (kontrabas) wraz z Tamar Osborn (saksofon, flet) i Natcyet Wakilim (perkusja) nagrali stale ewoluującą, obłędnie psychoaktywną muzykę, której głębokość oddziaływania zależy wyłącznie od wyporności słuchacza.
Nic na siłę, nic z obowiązku. Tego trzeba słuchać z potrzeby i, co ważniejsze, chęci.
Trzeba mieć też świadomość, że obcowanie z ‘Warsaw Conjunction’ jest formą kontraktu z własnym umysłem, który zakłada wyłączenie wszelkich systemów obronnych.
Bo bardzo warto oddać się temu co zaczyna nas otaczać, warto odpuścić kontrolę i pozwolić sobie zagubić się gdzieś między kolejnymi poziomami tego żywiołu.
Tylko wtedy poczujemy i docenimy siłę sprawczą czegoś tak zagadkowo witalnego.
Muzyczny Wszechświat staje otworem.
Wybrzmiewają w nim echa plemiennych ceremonii, migracji planet, tarcia neuronów, arytmii wieszczących nowy cykl…słów zagłuszających całe życia, emocji rozpadających się na kolejne, nienazwane..
Proces czułej dekonstrukcji trwa w najlepsze a na jego końcu może okazać się, że to wszystko jest niczym innym aniżeli…pętlą.
Wojtek Mazolewski zaklina niską częstotliwość w sposób tak transowy, że trudno wyplątać się z tego momentami maniakalnego kontinuum (np. w ‘The Colours of the Sun’ lub ‘Air Water Fire’).
Hipnotyczne, podskórne linie grane przez Niego wprowadzają obrzędowość na całej długości płyty. Dawno nie słyszałem tak odurzającej pulsacji w grze kontrabasu! Stanowi ona rewelacyjną kontrę do często rozognionych, rozedrganych bębnów.
Natcyet Wakili gra gęsto, ‘szumnie’ i przede wszystkim, bardzo kreatywnie brzmieniowo, dzięki czemu, choć zajmuje sporo przestrzeni, pozostawia mnóstwo powietrza pomiędzy instrumentami.
W naturalny sposób stanowi przeciwwagę dla tripowych fraz Mazolewskiego (np. wspomniane ‘The Colours of the Sun’ lub ‘To Klub Spatif’), ale właśnie ta odczuwalna nerwowość mieszająca się z bardziej zdyscyplinowanym groove (np. koda w ‘Aries Journey Under The Libra Moon’) wprowadza kolejny element odrealnienia do ogółu narracji. Otumanienie? Myślę, że blisko.
Tamar Osborn.
Eteryczna. Olśniewająca. Balsamiczna. Alarmująca. Ckliwa.
Urzekająca niesamowitym wyczuciem i swobodą wypowiedzi.
Odważnie wznosząca się do poruszających rejestrów…kreuje swój własny świat, który następnie miękko opada na przygotowany przez Mazolewskiego i Wakiliego fundament. To taki styl grania, który sam sobie znajduje przestrzeń by prowadzić spontanicznie rozwijaną narrację.
Nie podąża, nie goni a mimo to, jest ciągle tuż obok.
Jej partie saksofonu i fletu konstruują niezwykle trwały, somnambuliczny wir wokół całego Trio a dzięki stosowaniu rozmaitych efektów pogłosowych czy modulacyjnych, znacznie poszerzają spektrum naszych doznań.
Domknięcie upojenia.
‘Warsaw Conjunction’ to nieprawdopodobnie łatwo wsiąkająca materia dźwiękowa.
Jedna z tych, który swoją otwartą architekturą uświadamia nam, że niezależnie od tego jak bardzo skomplikowani jesteśmy wewnątrz i tak prosto dotrzeć do naszych najczulszych miejsc. Musimy tylko zgodzić się na jej interwencję.
A wówczas wnikną w nas nuty, w których Tryp Tych Tryo zakodowali coś najcenniejszego: moc dobrych zamiarów potrafiącą naprawiać to, co przestało już o sobie przypominać.
Droga niełatwa, ale nieczęsto słyszy się takie nawoływania własnej intuicji.
Fenomenalna płyta.
Jak dla mnie, jedna z najlepszych w bieżącym roku, nie mam najmniejszych wątpliwości.
Last modified: 2024-10-20