
Opowieści z mikro przestrzeni między palcami a strunami…
Tam, gdzie zanim one się zetkną, tworzy się mikro wir powietrza, który niesie w sobie najwięcej prawdy.
Właśnie stamtąd dobiegają do nas te liryczne impulsy, które potrafią po wybrzmieniu rezonować latami. ‘Characters’ to album, na którym gra nie tylko gitara czy inne instrumenty strunowe…tu przede wszystkim słychać historie z życia wzięte i następnie przetłumaczone w sposób perfekcyjny na dźwięk. Rzadko kiedy człowiek potrafi być tak doskonałym pośrednikiem między niewidzialnym i niesłyszalnym i zacząć mówić zrozumiałym dla obu językiem.
Powstaje wówczas tak wyjątkowa muzyka jak na tej płycie a jej głębię można mierzyć w ilości dodatkowych uderzeń serca.
Tych ponadplanowych, niosących z jednej strony nieco obaw a z drugiej…wieszczących wielkie emocje.
Ten album onieśmiela swoją uczuciowością…i zaskakuje przepastnością przestrzeni, która kreuje się w trakcie odsłuchu.
To miejsce, w którym zmieści się każda nasza myśl dlatego nie bójcie się przywoływać ich wszystkich, nawet tych z bardzo daleka.
Oto gra soundtrack wszystkich naszych wcieleń.
Delikatny, niczym muśnięcie ciepłego wspomnienia, nieobliczalny niczym ludzka dusza.
Zaczyna się od ‘Parable’, moim zdaniem, jednej z najpiękniejszych historii opowiedzianych za pomocą strun gitarowych.
Ten utwór jest jak dotyk zachodzącego słońca zagrzewający do ucieczki z codzienności. Otula nas niczym poczucie błogiej pewności siebie w chwili największej niepewności.
Niespiesznie, z anielską wręcz cierpliwością buduje nastrój nieśmiałym intro, które po ponad 4 minutach przeobraża się w zniewalająco rozbujany motyw przewodni, który kieruje nas prosto w objęcia czegoś niewyobrażalnie pięknego.
Po drodze aksamit wlewa się w nas falami a świat zastyga w miejscu.
Oto nadeszła chwila, w której możemy przywrócić sobie najlepszy rytm życia.
Odkryć nieznośną miękkość bycia i rozkoszować się nią bez umiaru.
Upojny utwór, po którym może się jeszcze długo kręcić w sercu…
By oswoić ten stan, ‘Memoir’ zwalnia do stanu zadumy.
Powolny, bardzo zmysłowy i dający czas na zebranie myśli.
To taka sytuacja, w której nie widać nas już z miejsca, z którego wyjechaliśmy więc idealny moment by zastanowić się co dalej.
Tęsknota wybrzmiewa z każdą zagrywką zostawiając nas samych w aurze podsumowań i tytułowej rozprawy. Niezwykłe, jak bardzo udziela się intymność tego momentu.
Przestronność tej sesji pozwala podróżować dźwiękom naprawdę daleko.
A nam razem z nimi.
To jeden z tych przypadków gdy echo już nie wraca, uświadamiając nam jak pusto zrobiło się wokół nas w trakcie gdy gra ta muzyka.
A przecież minęły raptem dwa utwory!
Piękne uczucie gdy skupiamy się tak mocno na odbiorze, że przestajemy dostrzegać otoczenie.
Odrealnienie, ale nie izolacja.
To nowa rzeczywistość, którą budujemy sami według własnych słabości…do wszystkiego czego pragniemy.
‘Telegram’ wnosi sporo nowych barw i emocji.
Świetnie oddane wewnętrzne poruszenie podczas oczekiwania na wiadomość, która właśnie nadeszła. John Abercrombie nie potrzebuje dużo czasu by zmieniać nastrój jak w kalejdoskopie – wystarczy mu tak naprawdę świet(l)ne podniesienie akordu by dać do zrozumienia, że dzieje się długo wyczekiwane.
Przejaśnienie, którego bardzo potrzeba, choćby na chwilę.
‘Backward Glance’ ma w sobie coś z nieuchronności kroku z zamkniętymi oczami. Niewinnie lekkiego, niczym stąpanie po porannej pajęczynie. Z jednej strony ogromna chęć wyrwania się wyżej, dalej a z drugiej idylliczny trans balansowania nad puchowa materią, która tylko czeka na poślizgnięcie. Jednak bez obaw, tu wszystko jest dozwolone i wszystko bezpieczne.
‘Characters’ to płyta, na której słychać mnóstwo tajemnic i niesamowitości, ale one wszystkie są tam po to by uzmysłowić nam jak wiele piękna mija nas każdego dnia bez muzyki…
Nawet wtedy, gdy zatańczycie z duchami w ‘Ghost Dance’, będzie to niezwykle ezoteryczne i niezapomniane doświadczenie.
Wraz z iluzorycznym wstępem, przepełnionym falującymi głosami zaefektowanej gitary Abercrombie, wybudza się nieznane.
Duchologia akustyczna.
To naprawdę trzeba poczuć na własnych uszach i poddać się temu bezwarunkowo.
7 minut hipnozy, dla której warto poświęcić kolejne 7 dni by się z niej wydostać.
7 minut towarzystwa, które prowadzą do trwałych znajomości na całe życie.
Ciężko będzie Wam zapomnieć ten niezwykle mamiący umysł moment na ’Characters’.
Od mglistych taktów na zapoznanie po wspólne (?) wirowanie w niewidzialności – przed Wami powrót z naprawdę odległego miejsca..
‘Paramour’ i ‘After Thoughts’ wyciszają w najlepszym momencie.
Dwie historie opowiedziane tak, byśmy wsłuchali się w siebie samych. Wytchnienie, w którym uniesienie płynnie przechodzi w rozmarzenie.
John Abercrombie doskonale zaplanował temperaturę narracji tego albumu – jednomyślność serca i duszy osiągamy w chwili gdy tego najbardziej potrzebujemy.
Wbrew pozorom, nawet przy tak łagodnych dźwiękach, musimy znaleźć dodatkowy wymiar by ochłonąć z dala od dotychczasowych impulsów. Bardzo kameralne, kontemplacyjne granie, tym razem mocno uproszczone aranżacyjnie, dzięki czemu tworzy się ten upragniony azyl.
Prawdziwy kunszt balsamowania dźwiękiem.
Ostatni ‘Evensong’ zaczyna się jak…pożegnanie.
Ponownie, enigmatyczny wstęp zagęszczający mgłę, w której już za kilka minut wszystko zniknie. Nostalgia odejścia jest tu wręcz namacalna. Bardzo poruszająca kompozycja, w której mamy niepowtarzalną okazję usłyszeć wszystko to z czego John Abercrombie zbudował ten album. Piękne połączenie planów, tego najbliższego nam, ciepłego, akustycznego i tego dalekiego, spirytualnego, którym, niczym szerokim pasażem, wędrują do nas najpiękniejsze aberracje naszych fantazji. Cudownie, że na sam koniec tej podróży możemy po prostu puścić wodze wyobraźni
i nie próbować już jej zatrzymywać.
‘Characters’ to płyta niezwykle uduchowiona.
Punkt wejścia do mirażu, którego najważniejszym elementem jest to co (nie)zapomniane.
Te dźwięki to swoisty egzorcyzm naszej pamięci, okazja do przywoływania i przeżywania jej najlepszych fragmentów.
Muzyka zagrana przez Johna Abercrombie pozwala jeszcze mocniej poczuć i jeszcze głębiej zanurzyć się w tym, co przeszłość podsuwa nam do kontemplacji.
Niezwykle wirtuozersko zagrana, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu – nie jest to wyłącznie popis możliwości muzyka tylko przede wszystkim jego maestria kreowania piękna i dzielenia się nim niczym amuletem na nadzwyczajność codzienności.
Teraz nasza kolej.
Wystarczy choćby jedna nuta więc nie żałujcie nikomu.
Last modified: 2024-03-24