
Zabierz tyle, ile twoje oczy zdołają udźwignąć by rozpamiętywać przez całe życie jak pięknie mogłoby być gdyby czas stanął w miejscu…
I pamiętaj by niczego nie zmieniać, ta historia jest tak magiczna jak pierwsze wspomnienie o miejscach i ludziach, którzy wyblakli gdzieś po drodze ku teraźniejszości. Nieś w sobie świetność tej przeszłości tak by inni zrozumieli, że niewidzialność jest tak naprawdę początkiem piękna wiecznego.
Nowa płyta Pan•American to hiperrealistyczne doświadczenie z pogranicza snu, jawy i kłębiących się w zwolnionym tempie domysłów, prowadzące nas wprost do otchłani wyobraźni, która, pobudzona dosłownie jedną nutą, zaczyna odgrywać na (w) naszych oczach niezapomniany spektakl.
Tego nie da się zapomnieć. O tym nie da się nie myśleć.
Ta fenomenalna muzyka zostaje w nas i odkłada się dźwięk po dźwięku w każdym wolnym miejscu naszej pamięci.
Cudowna jest świadomość, że możemy w nieskończoność przywoływać ten moment i odtwarzać go w bezbolesnej pętli. Jedyne przekleństwo to świadomość, że nawet nieprawdopodobna moc tych dźwięków nie jest w stanie wskrzesić do życia choćby jednego wątku tej historii.
Czas przeszły dokonany, niezapomniany.
Od samego początku ‘The Patience Fader’ zabiera nas w niespieszną podróż do miejsc, które w cieniu pędzącego czasu zanikały dzień po dniu by finalnie przemknąć bezszelestnie do postaci odległego marzenia.
Widmowy pogłos, który po nich pozostał dobiega z tego albumu i głaszcze każde nasze wspomnienie tak by jak najdłużej zatrzymać wszystkie jego atrybuty.
Bo prawdą jest, że muzyka na tej płycie nie tylko brzmi, ale także pachnie, dotyka i wizualizuje się w dowolnie wykreowanych przez nas kształtach.
Każdy ma takie miejsca, taki czas, gdzieś daleko stąd wstecz, ale nie zawsze udaje się je przywołać, nie zawsze też ma to sens.
I właśnie ‘The Patience Fader’ uczy tej niebywałej sztuki retropodróżowania bez jakiegokolwiek ryzyka i kompromisów.
Powoli, jeszcze wolniej aż do stanu, w którym nic nie dzieli nas od tego co już się wydarzyło. Stajemy się integralną częścią kojących myśli, których źródłem są reminiscencje wybudzone do życia napływającymi zewsząd nutami.
Minimalizm aranżacyjny tego wydawnictwa jest kluczem do bezbłędnego odkodowania czasu przeszłego.
Każdy akord, każde echo ma tu swoje znaczenie i misję.
Mamy do czynienia z niepoliczalnością odsłon zatem nie powinien nikogo dziwić obłędnie głęboki ambient każdego utworu. Pobrzmiewa w nim tyle nieskończoności narracyjnej, że trudno doprawdy uznać, że cokolwiek co zaczyna się na ‘The Patience Fader’ ma swój jeden, określony koniec.
Dzięki temu możemy swobodnie przemieszczać się między kolejnymi epizodami tej hipnotycznej opowieści, nie zastanawiając się czy to co buduje się przed nami w trakcie odsłuchu ma ostateczną i jedyną formę.
Na tej płycie gra przede wszystkim płynna imaginacja zatem każda nuta rezonuje dobrą dla nas częstotliwością.
Czy to jazz? Czy to w ogóle muzyka jednego wymiaru? Zdecydowanie nie.
Ona ma otwartość interpretacyjną charakterystyczną notabene dla wielu jazzowych kompozycji – uruchamia ciąg skojarzeń, buduje obrazy z najdrobniejszych okruchów pamięci, które nie zawsze są one ze sobą idealnie spojone. Sporo tu szczelin, przez które dociera do nas strumienie rozrzedzonych iluzji oplatających naszą percepcję.
I to jest właśnie piękno tej płyty – mnóstwo najdrobniejszych aberracji dźwiękowych wprowadza autentyczność do narracji, która jest tak sugestywna, że naprawdę łatwo przeoczyć moment wyjścia.
Ambient, blues, americana, country, jazz, eksperyment…można wymieniać jeszcze długo. Przy tego typu produkcjach nie ma to najmniejszego sensu.
Liczy się jedynie (nie)ostrość obrazów, które przynosi każdy takt.
Uprzedzam, że tego, co pojawia się podczas odsłuchu, nie da się obejrzeć za jednym razem.
Nie ma tu żadnej nachalności. Wszystko dzieje się w tempie, które pozwala kontemplować każdą, nawet najkrótszą chwilę zatracenia.
Niezwykle delikatna artykulacja i zgoda na to by echo odgrywało jedną z głównych ról budują odrealnioną, somnambuliczną aurę, która niezakłócona towarzyszy nam na całej długości ‘The Patience Fader’.
Mistrzowska jest też konsekwencja w budowaniu nastroju – jak dla mnie to koncept album, którego zadaniem jest wprowadzić nas w bardzo określony stan, w którym dokładnie rozumiemy co dzieje się dookoła nas.
Zadanie to, zostało przez Pan•American wykonane bezbłędnie.
‘The Patience Fader’ to zbiór relatywnie krótkich opowieści dźwiękowych.
Każda z nich niesie w sobie odrębną historię, ale wszystkie łączy jeden wspólny mianownik: wszechogarniająca nostalgia. Wybrzmiewa ona w tak wyrazisty
i przejmujący sposób, że w niektórych momentach odsłuchu wpadamy w przedziwny, emocjonalny bezwład. Z drugiej strony, kołyszą nas błogie harmonie, które z nadzwyczajną lekkością malują coraz to nowe bezkresne pejzaże dźwiękowe.
To połączenie działa oszałamiająco.
Kropla powoli rodzi kroplę…to przewrotne dozowanie uzależniającego wyciszenia w takiej dawce, która nigdy nie zaspokaja głodu.
Duchologiczne brzmienie tego albumu jest czymś co zapada w pamięć na długo.
Zupełnie jakby muzyka dochodziła do nas z opóźnieniem co najmniej kilku dekad.
Cudownie oniryczne partie gitary, szum analogowych taśm, pływające zapętlenia efektów i głębia przestrzeni otaczającej miejsca, z których rozchodzą się te charakterystyczne podmuchy ciepła wypełniającego następnie nasze wnętrza.
Instrumentarium nie jest okazałe, ale obłędny jest pomysł na jego wykorzystanie.
Uwierzcie, nie ma tu ani jednego zbędnego akordu czy tchnienia…wszystko podporządkowane upalnemu transowi, który nieprzerwanie wydostaje się z ‘The Patience Fader’ za każdym razem gdy ktoś słucha tej płyty.
Surrealistyczne przeżycie.
Nie będę wymieniać utworów.
To ponownie jeden z tych albumów, które muszą zagrać od początku do końca.
Hipnotyczny seans, którego nie wolno przerywać.
Załóżcie słuchawki i po prostu zamknijcie oczy – tyle wystarczy.
Skala tego co się następnie wydarzy zależeć będzie wyłącznie od rozmiarów tęsknoty do czasu, który zechcecie tą muzyką przywołać.
I tak, niewidzialne może stać się piękniejsze od doczesnego.
Powroty będą trudne, ale każdy kolejny łatwiejszy o myśl, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Last modified: 2024-03-25