Elegancja ma w jazzie wiele oblicz, ale jeśli szukać jej najjaśniejszych przykładów to moim zdaniem ten album śmiało można stawiać za wzór. Tu wszystko jest tak naturalne i niewymuszone, że aż trudno uwierzyć ile osób było zaangażowanych w tę sesję nagraniową. Cudownie miękki brzmieniowo album z ogromną ilością powietrza między nutami. Tu naprawdę można oddychać muzyką!
Słucha się go od początku do końca z wielka uwagą, ponieważ kompozycyjnie ten materiał wciąga niesamowicie.
Jest tu wszystko: klasyczny jazz, big-band’owe zacięcie, bluesowe ciepło czy funkowe pulsacje a każdy jeden dźwięk podany na lśniącej od przepychu pięciolinii.
Posłuchajcie z jakim wyczuciem Mel Lewis prowadzi wszystkie partie bębnów, jak Thad Jones gra niesamowicie klimatycznie na flugelhornie, George Mraz po raz kolejny udowadnia, że jest najelegantszym kontrabasistą świata a Sir Roland Hanna kreuje niepowtarzalne tła i solówki na elektrycznym piano Fender Rhodes. Wybitnych muzyków gra tu o wiele więcej i to właśnie dlatego 'Potpourri’ prezentuje tak spektakularny poziom.
Aranżacja na taką ilość instrumentów pozwoliła dowolnie żonglować klimatem – raz słuchamy pełnowymiarowego big-bandu z oszałamiającym rozmachem a raz mamy wrażenie jakby grał mini skład w zadymionym klubie jazzowym.
Narracja tego albumu jest jednym z największych atutów – Jones
i Lewis tak poprowadzili pozostałych muzyków by nie doszło do żadnej kolizji artystycznej.
I naprawdę nie ma znaczenia czy zagrają onieśmielające swoją bliskością, kameralne 'Quiet Lady’ czy energetyczne, rozpięte na kilkanaście partytur 'For the Love of Money’ – tu nikt nie wchodzi sobie w drogę przez co całość jest niewiarygodnie selektywna. Zamykamy oczy i znamy drogę każdego instrumentu przez dany utwór.
Czeka Was przepiękna podróż, obfitująca w uśmiechy, wzruszenia, refleksje, wyciszenie, wszystko co potrzebne by zakończyć dzień w perfekcyjnym rytmie. To taki rodzaj muzyki, który uświadamia, że jednak czegoś może chwili brakować i wówczas te nuty są najlepszym uzupełnieniem.
’Potpourri’ to jazz, o którym myślicie gdy chcecie zwolnić do absolutnego minimum…do stanu, w którym muzyka nie goni czasu tylko go zatrzymuje.
Last modified: 2024-03-23