O samym projekcie 'New Presentation’ założonym przez Jana 'Ptaszyna’ Wróblewskiego będzie nieco później.
Dzisiaj ważne jest, iż 3 grających w nim muzyków postanowiło wejść do studia w Niemczech (ówczesne RFN) by jako trio zarejestrować materiał na tę płytę.
To bardzo specyficzne wydawnictwo. Miesza się na nim mocne, momentami wręcz eksperymentalne granie z lirycznymi momentami, pełnymi ciepła i spokoju.
Wojciech Niedziela, wybitny pianista jazzowy pozwala sobie na spora dawkę eklektyczności w swojej grze przez co brzmi naprawdę wielowymiarowo. Dla mnie Niedziela zawsze będzie pianistą o niebywałej kulturze i gracji wykonawczej, zwłaszcza w ostatnim czasie, gdy występuje razem z Piotr Schmidt w ramach projektu 'Tribute to Stańko’ (https://cutt.ly/fOSpWTX) a także na jego najnowszej płycie 'Saxesful vol II’ (https://cutt.ly/MOSp21o).
Niemniej na 'New Presentation’ jesteśmy świadkami jego ciągłej metamorfozy.
A wszystko zaczyna się od otwierającego 'Damage’, który absolutnie bezpardonowo dokonuje inwazji naszej strefy muzycznego spokoju. Jeszcze pierwsze takty nie zwiastują tego kalibru i ciężaru, ale chwilę później zaczynamy się chwiać od ilości bodźców. Niedziela, niczym Mistrz Asymetrii łamie rytmikę w taki sposób, że zaczynamy czuć się nieswojo z niemiarowo bijącym własnym sercem. Grający na bębnach Jerzy Głód potęguje ten stan synkopując, akcentując i wymijając świadomie niektóre partie Niedzieli co rozwibrowuje rzeczywistość tak skutecznie, że trudno utrzymać swoisty nutopląs pod kontrolą.
Kolejny utwór, 'Deneb’, wycisza, ale w miarę upływu czasu słychać wyraźnie, że muzycy zmierzają do kolejnego podniesienia. Tym razem ta ściana jest nieco cieńsza i można się przez nią przebić, ale nie zmienia to faktu, że nie czas na oddech. Wojciech Niedziela rozkręca się w bardzo metodyczny sposób. Wyrafinowanie buduje napięcie aż do chwili, w której zaczyna się bieg, ale to Jerzy Głód gra tu rewelacyjną partię – gęsto i bardzo sugestywnie, niemalże katastroficznie co w połączeniu z piano Niedzieli i nisko akcentującym basem Jacka Niedzieli generuje aurę niepokoju.
Pierwsza strona nie przynosi ani chwili prawdziwego wyciszenia.
Muzycy wręcz rozkręcają się, grając niesamowicie spójnie
i w zamykającym stronę A, ponad 10 minutowym 'Betelguese’ swobodnie już płyną między wielkimi falami kreacji raz na jakiś czas walcząc z prawdziwym sztormem chaosu, ale to na tyle doświadczony skład, że nie ma mowy byśmy zatonęli.
Strona B to jeden utwór, trwający ponad 18 minut. Piękny, delikatny początek, po którym robi się jeszcze bardziej lirycznie a moment gdy dołączają bębny i bas to niewątpliwie sygnał do głębokiego zaciągnięcia się innymi emocjami. Ten fragment jest malowany lekko uśmiechniętymi pastelami i naprawdę jest to miłe odczucie, nawet jeśli lekko nierealne.
Właśnie, skąd tu nagle taki motyw? Poczucie omamienia rośnie z minuty na minutę…ta płyta nie może przecież tak się kończyć.
Ta muzyczna idylla urywa się w 8:30 gdy aberracje dźwiękowe biorą jednak górę. Wracamy do dobrze znanego kołatania serca
i szykujemy się do ostatecznego uderzenia.
Kulminacja spełnia wszelkie oczekiwania stawiane eksperymentom jazzowym, wierzcie mi.
A gdy już zapadnie cisza, nic nie będzie takie jak przedtem.
Finał tej kompozycji jest jak uczucie letniego deszczu, ale nie zmywa on do końca osadu, który spadał na nas przez ponad 40 minut.
’New Presentation’ to album wielu jazzowych twarzy.
Momentami widzimy je odbijające się w tysiącach małych kawałeczków rozbitego zwierciadła.
Magiczny widok.
Wszystko skrzy się i mieni w cudowny sposób, ale podskórna pulsacja nie pozwala zapomnieć, że wszystko na tym albumie narodziło się ze zniszczenia.
Last modified: 2024-03-23